Polska z Senegalem zagra w Moskwie 19 czerwca. Dla obu drużyn będzie to pierwsze spotkanie w grupie H nadchodzącego mundialu. Wczoraj "Biało-Czerwoni" zremisowali w Poznaniu z Chile 2-2. Senegalczycy ulegli zaś Chorwacji na jej terenie 1-2, choć nie musieli przegrać, bo szczególnie w pierwszej połowie przeważali i stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. W Osijeku prowadzili zresztą po trafieniu Ismaila Sarr na początku drugiej połowy. Potem jednak gospodarze wzięli się do pracy i zdobyli dwa gole. - Nasza reprezentacja jest pełna indywidualności, ale nie gramy jako zespół. Ta kompilacja dobrych przecież graczy nie tworzy jednak całości jako drużyna. Tymczasem naszą siłą, a myślę tutaj o reprezentacji, która w 2002 roku awansowała do ćwierćfinału mistrzostw świata, był zespół, cały kolektyw. Tymczasem dziś trudno coś mi powiedzieć o charakterze naszej drużyny. W 2002 roku, na pół roku przed rozpoczęciem mundialu, wiedzieliśmy dokładnie jak zagramy i kto zagra. Tymczasem teraz nie wiemy nawet, kto wystąpi w naszej bramce - komentuje El Hadji Diouf, na początku poprzedniej dekady jeden z najlepszych napastników nie tylko w Afryce. Dwukrotny piłkarz roku na Czarnym Lądzie (2001, 2002), przestrzega. - Pułapka tkwi w tym, że wszyscy myślą, że grupa w której występujemy jest łatwa. Tak jednak nie jest, a żeby awansować do kolejnej rundy, to trzeba wykonać sporo pracy. Nikt tego awansu nam nie podaruje, a patrząc na grę i wynik narodowej jedenastki, to można powiedzieć, że są powody do niepokoju - przyznaje jeden z najlepszy graczy w historii senegalskiej piłki. Teraz przed "Lwami Terangi" ostatni sprawdzian. W poniedziałek zagrają z Koreą Południową, z którą w marcu "Biało-Czerwoni" wygrali na Stadionie Śląskim 3-2. Potem będą się już szykowali do meczu z Polakami. Michał Zichlarz