- Naprawdę nie lubię oceniać swoich występów. Zdecydowanie lepiej robią to dziennikarze i trener. Wiem, że w piątek miałem dwie sytuacje i wydaje mi się, że przynajmniej jedną powinienem wykorzystać. W drugiej połowie dość instynktownie poszedłem za piłką w polu karnym Urugwaju i była szansa na gola. Jednak bardziej żałuję niewykorzystanej okazji z pierwszej części spotkania. Za mocno uderzyłem piłkę głową. Myślę, że gdybym zrobił to lżej, byłby pewnie gol - mówił 29-letni napastnik. To właśnie on od pierwszej minuty zastępował narzekającego na lekki uraz mięśniowy Roberta Lewandowskiego. Podobnie może być w poniedziałek przy okazji gdańskiego meczu z Meksykiem. - Jak się gra bez Roberta? Jego nie da się zastąpić. To jeden z najlepszych piłkarzy na świecie. Zadaniem napastników, którzy za niego występują jest to, żeby zrobić wszystko tak, aby jego nieobecność nie była bardzo widoczna. Drużyna w jak najmniejszym stopniu musi odczuwać jego brak. Nie ma co ukrywać. Z nim gra się zdecydowanie łatwiej - podkreślił. - Starcie z Urugwajem na pewno było dobrym sprawdzianem. W tym zespole zagrało wielu klasowych piłkarzy. My udanie spisaliśmy się w defensywie. Wszyscy wywiązaliśmy się z naszych zadań. W ofensywie także mieliśmy kilka okazji, także po stałych fragmentach. Oczywiście szkoda, że nie udało się wykorzystać żadnej szansy - ubolewał Wilczek. W piątek Polacy zagrali w zupełnie nowym zestawieniu, a więc 1-3-4-3. Być może na taki sam system Adam Nawałka zdecyduje się także w poniedziałek, w spotkaniu z Meksykiem, jaki Orły rozegrają w Gdańsku. - Z meczu na mecz na pewno będzie wyglądało to coraz lepiej. Spotkanie z Meksykiem, tak jak każde kolejne będzie dla nas sprawdzianem i szansą pokazania się. Każdy chce wywalczyć sobie bilet na mistrzostwa świata do Rosji. Ten sparing oczywiście traktujemy jak najbardziej poważnie i chcemy się do niego jak najlepiej przygotować. Wiemy, że musimy pokazać się z dobrej strony - zakończył Kamil Wilczek. Z PGE Narodowego Jan Nowiński