Polska potwornie ucierpiała w wyniku II wojny światowej i o wyjeździe na mundial w 1950 roku w ogóle nie było mowy. Z dalekiej i drogiej wyprawy do Brazylii zrezygnowało zresztą wiele federacji bogatszych państw. W eliminacjach kolejnych mistrzostw świata wylosowaliśmy jedną z potęg - Węgry i zapadła decyzja o odpuszczeniu walki o mundial. Kolejne cztery podejścia też okazały się spalone, choć po drodze nie brakowało wielkich momentów, jak pokonanie ZSRR w Chorzowie w 1957 roku. Kazimierz Górski i początek nowej ery Punktem zwrotnym okazało się przejęcie sterów w reprezentacji przez trenera Kazimierza Górskiego w grudniu 1970 roku. Niecałe dwa lata później "Biało-Czerwoni" odnieśli pierwszy sukces - zdobyli tytuł mistrzów olimpijskich. Na fali tego osiągnięcia nasz zespół wygrał eliminacje mistrzostw świata 1974. Rywalami Polaków byli Walijczycy i Anglicy. Rozpoczęło się fatalnie - od wyjazdowej porażki 0-2 z Walią, ale pokonanie Anglii w kolejnym spotkaniu w Chorzowie 2-0 otworzyło szansę na awans. Ekipa Górskiego zrewanżowała się Walijczykom wygrywając 3-0 i decydujące znaczenie miał mecz na Wembley. "Zwycięski" remis 1-1 dał naszej drużynie długo wyczekiwany awans na mundial. Anglicy byli zrozpaczeni, pisali o końcu świata i zwolnili trenera, z kolei w świadomości polskich kibiców dzień 17 października 1973 roku zapadł jako najważniejsza data w historii polskiej piłki nożnej. Nie zmieniły tego nawet największe sukcesy złotej ery naszej reprezentacyjnej piłki. Niemieckie gwiazdy: Nie pokonalibyśmy Polaków, gdyby nie ulewa "Biało-czerwoni" fantastycznie rozpoczęli mundial. Po golach Grzegorza Laty i Andrzeja Szarmacha już w 8. minucie mieli bezpieczną zaliczkę w starciu z Argentyńczykami i pokonali ich 3-2. Za komentarz o meczu z Haiti wystarczy sam wynik - 7-0, a zwycięstwo w grupie zapewniło Polakom pokonanie wicemistrzów świata - Włochów 2-1. W drugiej rundzie, także grupowej z udziałem czterech zespołów, ekipa Górskiego pokonała Szwecję 1-0 i Jugosławię 2-1. Dwa zwycięstwa odniosła także drużyna gospodarzy turnieju, dlatego starcie Polski z RFN miało zadecydować, kto zagra w finale, a komu pozostanie walka o brąz. Polski zespół grał piękny futbol i dla wielu obserwatorów był faworytem. Nigdy nie dowiemy się, jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby panowały normalne warunki do gry. Przed meczem we Frankfurcie nad Menem przeszła ulewa, która zamieniła murawę stadionu w sadzawkę. Boisko nie nadawało się do gry, ale mimo tego rozegrano mecz o ogromnej stawce. Warunki premiowały Niemców, bo dzięki korzystniejszemu bilansowi goli zdobytych w poprzednich spotkaniach, wystarczał im remis. Z kolei nasz zespół musiał wygrać. Na nieprzewidywalnej murawie łatwiej było się bronić niż atakować. W pierwszej połowie przewagę miał nasz zespół, a po przerwie rywale. Chociaż Jan Tomaszewski obronił rzut karny Uliego Hoenessa, to kwadrans przed końcem straciliśmy gola po strzale Gerda Muellera i przegraliśmy 0-1. - W normalnych warunkach prawdopodobnie nie mielibyśmy żadnych szans - przyznał później kapitan reprezentacji Niemiec Franz Beckenbauer. Jego kolega z kadry - Paul Breitner, jeden z czterech piłkarzy, który strzelał gole w finałach dwóch mundiali, też uważa, że Niemcy nie wygraliby, gdyby nie jezioro na murawie. - To był decydujący czynnik w naszym zwycięstwie z Polską. Mieli lepszy zespół na tamtym Pucharze Świata niż Niemcy, Holandia, Brazylia czy ktokolwiek inny. Polacy mieli najlepszy zespół w 1974 roku - powiedział jeden z najlepszych piłkarzy w historii niemieckiego futbolu. Lato królem strzelców, Żmuda najlepszym młodym piłkarzem "Biało-Czerwonym" pozostał mecz o brązowy medal. 6 lipca w Monachium jedyny raz w historii w oficjalnym spotkaniu pokonaliśmy Brazylię, która na dodatek wtedy przyjechała do RFN bronić tytułu mistrza świata. Gola na wagę brązowego medalu strzelił Grzegorz Lato po rajdzie przez pół boiska. Początek finału zdawał się potwierdzać, że faworytami są prezentujący futbol totalny Holendrzy, ale na gola Johana Neeskensa Niemcy odpowiedzieli bramkami Breitnera oraz Muellera i wygrali 2-1. Nasi piłkarze nie tylko zdobyli medal, ale byli także wśród gwiazd wyróżnionych indywidualnymi nagrodami. Lato został królem strzelców mistrzostw świata, a tuż za nim, z pięcioma golami na koncie, ex aequo uplasowali się Andrzej Szarmach i Holender Johan Neeskens. Z kolei 20-letni wówczas Władysław Żmuda otrzymał nagrodę dla najlepszego młodego piłkarza turnieju. W historii zapisał się też Jan Tomaszewski - został pierwszym bramkarzem, który obronił dwa rzuty karne na jednym mundialu. Polska kadra na MŚ 1974 Jan Tomaszewski - Antoni Szymanowski, Jerzy Gorgoń, Władysław Żmuda, Adam Musiał, Zygmunt Maszczyk, Kazimierz Deyna, Henryk Kasperczak, Grzegorz Lato, Andrzej Szarmach, Robert Gadocha. Grali także: Lesław Ćmikiewicz, Jan Domarski, Zbigniew Gut, Zdzisław Kapka, Kazimierz Kmiecik. W kadrze byli także, ale nie zagrali: Mirosław Bulzacki, Andrzej Fischer, Roman Jakóbczak, Zygmunt Kalinowski, Marek Kusto, Henryk Wieczorek. Mirosław Ząbkiewicz