Stępiński od dawna przyjeżdża na zgrupowania reprezentacji, ale cały czas nie dostaje szans, o których marzy. W zespole prowadzonym przez Adama Nawałkę wcześniej był na boisku tyko przez kilka minut w starciach towarzyskich z Islandią i Holandią. Teraz, przy nieobecności Roberta Lewandowskiego, wydawało się, że młody napastnik zaprezentuje się w większym wymiarze. Nic z tego. - Nie byłem rozczarowany, że w poniedziałek nie pojawiłem się na murawie od początku. Wiem, że muszę więcej grać w klubie, bo o to jest kluczowe. Inaczej nie mogę marzyć o większej liczbie minut w reprezentacji. Wszystko muszę robić małymi krokami. - W momencie wejścia na boisko zdawałem sobie sprawę, że Meksyk przeważa i muszę pracować dużo w defensywie. Dostałem szansę w takiej fazie meczu i robiłem, co mogłem. Z przodu nie udało mi się nic zrobić. Trudno było tam coś zdziałać - komentował Stępiński. - Rywale pokazali, jak są wyszkoleni technicznie. Widać było to zwłaszcza na początku, gdy trudno było odebrać im piłkę. Poszczególni zawodnicy świetnie sobie z nią radzili. Dobrze wyglądali także w ataku pozycyjnym, ale wielu sytuacji sobie nie stworzyli. Strzelili gola po akcji dość przypadkowej. Mimo że Meksykanie byli dłużej przy piłce, to chyba był mecz na remis - stwierdził. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że są świetnie przygotowani pod względem technicznym. Tym się wyróżniają zespoły z tamtego kontynentu. Spodziewaliśmy się, że nie będzie łatwo. Oni grają spontanicznie i są bardzo ruchliwi. To różni Meksyk i Urugwaj, z którymi walczyliśmy w piątek Warszawie od ekip z Europy. To były bardzo cenne sparingi - dodał Stępiński. - Nasze ustawienie z trzema obrońcami jest na pewno jakąś alternatywą na mistrzostwa świata. Naprawdę dobrze w nim spisujemy się pod kątem defensywnym. Może jeszcze nie najlepiej wygląda gra w ataku - zaznaczył. Z Gdańska - Krzysztof Srogosza