Stadion Śląski to mekka polskiego futbolu. To na tym obiekcie nasza reprezentacja raz za razem świętowała awans do finałów mistrzostw świata. To tam rozgrywała swoje najlepsze mecze w historii, jak choćby zwycięskie starcie z Anglią 2-0 w czerwcu 1973 roku w eliminacjach MŚ.Teraz, po prawie 9 latach przerwy kadra wraca na Śląski. Jutrzejszy mecz z Koreą Południową ma zobaczyć 55 tysięcy widzów. To szczególne spotkanie dla Glika, który jako wychowanek i zawodnik klubów z Górnego Śląska, ma szczególny sentyment do "kotła czarownic", jak przez lata mówiono o chorzowskim gigancie, gdzie mecze nie raz oglądało i po 100 tys. fanów z całego kraju.- Dla mnie osobiście jest to wielkie wydarzenie. Pamiętam mecze reprezentacji na Śląskim będąc jeszcze dzieckiem, kiedy obserwowałem rozgrywane tam mecze z zapartym tchem w telewizji. Kadra grała tam jeszcze na stadionie, który nosił nazwę Narodowego, bo tak nazywano wtedy Stadion Śląski. To było zawsze dla mnie coś. Na pewno choćby z tego powodu będzie większy dreszczyk emocji. W mojej piłkarskiej karierze, to bardzo ważne wydarzenie i na pewno na ten mecz bardzo czekam - mówi przed wtorkowym starciem Glik.Obrońca AS Monako w swojej karierze grał już na Stadionie Śląskim. - Było to jeszcze w czasie, kiedy Ruch występował na Śląskim, a ja grałem w Piaście, ale oczywiście to nie ta skala, to nie ten poziom. Tak, że czeka nas fajne wydarzenie i z dużą niecierpliwością czekam na spotkanie z Koreą - podkreśla Glik. Początek jutrzejszego meczu o godzinie 20.45. Relacja w TVP 1.Michał Zichlarz