Po kiepskim występie Orłów z Senegalem (1-2) cała Polska ma nadzieję na poprawę gry i wyniku w niedzielnym starciu z Kolumbią, a ewentualny powrót Glika wzmocniłby naszą defensywę.- Czytałem wywiad z Kamilem Glikiem, w którym powiedział, że trenuje normalnie z grupą, ale go cały czas bark boli. Nie wiem, jak bardzo, ale mogę o tym powiedzieć na bazie własnych doświadczeń, bo kiedyś coś takiego też mi się zdarzyło - powiedział Boniek. Dodał, że powrót od stanu zero do 60 procent sprawności jest łatwy, ale potem trudno robi się postępy. - Gdy jeszcze trzeba dojść do odpowiedniej wydolności fizycznej, psychicznej, pojechać wślizgiem, wyskoczyć do głowy, nie bać się przeciwnika, oprzeć rękę - tu rodzą się pewne problemy - wyliczał prezes związku. - To jest kwestia tylko i wyłącznie głowy i mentalności Kamila. Z tym dojściem pierwszych 60 procent nie było problemów i Glik pokonał ten etap wcześniej niż zrobiłoby to wielu ludzi. Natomiast trzeba zobaczyć jak zareaguje na zakres od 61 do 100 procent, bo żeby wyjść na boisko Kamil musi być na sto procent pewny, że wytrzyma i nic mu się nie stanie. Na pewno jest to jakaś strata dla nas, ale drużyna nigdy nie może się zasłaniać kontuzją jakiegokolwiek zawodnika - podkreśla Boniek. Co ciekawe, według niego Glik nie zdąży odzyskać pełnej sprawności na starcie z Kolumbią. - Była nadzieja, że Kamil dojdzie do siebie na trzecie spotkanie z Japonią i zobaczymy czy tak się stanie. Widzę, że Kamil pracuje niesamowicie dużo z fizjoterapeutami, z lekarzem, z trenerami. Miejmy zatem nadzieję, że na tych MŚ nadejdzie jeszcze moment, gdy Kamil będzie do dyspozycji trenera i zagra w jakimś meczu o wszystko, z zespołem, którego jest pełnoprawnym członkiem - zakończył Zbigniew Boniek. Rzecznik PZPN-u Jakub Kwiatkowski podkreślił, że od poniedziałku Glik pracuje pod pełnym obciążeniem treningowym. Wcześniej, tuż przed wylotem z Soczi do Moskwy na mecz z Senegalem, wiceprezes Marek Koźmiński opowiadał nam o tym, jak Glik przeszedł test Koźmińskiego: Z Rosji Michał Białoński, Remigiusz Półtorak, Rafał Walerowski