"Świat wirtualny jest mi obojętny, nie zajmuję się tym. Staram się ignorować wszelkie memy czy fake newsy. Ale po przegranej z Chorwacją było mi ciężko. To były trudne dni" - podkreślił 58-letni szkoleniowiec, którego w ojczyźnie w dużej mierze obarczono winą za słabe dotychczas rezultaty reprezentacji na turnieju w Rosji. Jak przyznał, zdaje sobie sprawę, czym jest futbol dla Argentyńczyków, jakie jest znaczenie piłki nożnej w jego ojczyźnie. "To pasja milionów ludzi. Stąd mnóstwo komentarzy, opinii, sądów. Trzeba tylko mieć świadomość, że część z nich to prawdy, część półprawdy, a reszta to zwyczajne kłamstwa" - nadmienił. Do tej ostatniej grupy zaliczył twierdzenie, że piłkarze wymówili mu posłuszeństwo i zdecydowali, że teraz sami będą decydować o składzie i taktyce. "Zapewniam, że to nieprawda, choć oczywiście konsultuję się, czy to z całym zespołem, czy z poszczególnymi zawodnikami. Treść tych rozmów jest jednak prywatna i nie zamierzam jej ujawniać" - zauważył Sampaoli. Wicemistrzowie świata w dwóch spotkaniach zdobyli tylko jeden punkt (1:1 z Islandią). Jeśli nie wygrają we wtorek z Nigerią, po raz pierwszy od 2002 roku odpadną w pierwszej rundzie mundialu. W przypadku zwycięstwa ważny będzie rezultat rozgrywanego równocześnie meczu mającej już pewne miejsce w 1/8 finału Chorwacji z Islandią, która również ma jeden punkt. "Mam nadzieję, że otworzymy nowy rozdział w historii argentyńskiej reprezentacji. Liczę, że dzięki entuzjazmowi i precyzyjnemu pomysłowi na grę uda nam się wygrać, awansować i zapomnieć o dotychczasowych niepowodzeniach" - podsumował Sampaoli.