Bliskie relacje dwóch graczy Barcelony są znane od dawna, na boisku, ale przede wszystkim poza nim. Przed rokiem, po ślubie Messiego, obydwie rodziny razem spędzały wakacje. Urugwajczyk i Argentyńczyk są też twarzami kampanii mającej doprowadzić do przyznania organizacji mundialu w 2030 roku w ich krajach (wspólnie z Paragwajem). Rozmowa między nimi w takim momencie nie jest więc niczym zaskakującym. Tym bardziej, że teraz Urugwaj zagra z pogromcą Argentyny, czyli Francją. Temperatura przed tym ćwierćfinałem rośnie z każdym dniem. A Suarez dodatkowo ja podgrzewa. Teraz twierdzi, że od dawna chciał zmierzyć się ze swoim partnerem z Barcelony, Samuelem Umtitim. Najwięcej miejsca na konferencji prasowej poświęcił jednak innemu Francuzowi, Antoine’owi Griezmannowi, którego w maju... widział już w Barcelonie i doceniał jego klasę. Dzisiaj woli zwrócić uwagę na coś innego, wiedząc, jakim "Grizou" jest sympatykiem Urugwaju i kultury tego małego kraju. - Nie siedzę w głowie Griezmanna, ale wiem, że we Francji i w Urugwaju nie ma takiej samej mentalności. Antoine, wbrew temu co się mówi, nie wie, co to znaczy być Urugwajczykiem. Nie wie, jaki wysiłek jest konieczny w tak niewielkim społeczeństwie, aby osiągnąć sukces w futbolu. Tylko my, Urugwajczycy, to czujemy - mówił Suarez. Sygnał został wysłany, na boisku nie będzie żadnych sentymentów. Jak zawsze w przypadku Urugwaju. RP