Mecz przyciągnął na trybuny moskiewskiego obiektu ponad 78 tysięcy widzów, wśród których byli Władimir Putin i książę saudyjski Muhammad ibn Salman. Kamery niemal po każdej bramce pokazywały uśmiechniętego i nawet nieco zaskoczonego prezydenta Rosji oraz jego coraz smutniejszego gościa z Arabii Saudyjskiej. "To cudowne, po prostu cudowne" - łapał się za głowę i powtarzał jeden z rosyjskich fanów tuż meczu. "Jak daleko zajdziemy w turnieju? Nie wiem, ale jest naprawdę wspaniale. Niech to trwa!" - dodał. Szczęśliwi kibice "Sbornej" biegli po meczu do stoiska z piwem na stadionie i nie odstraszały ich ceny za kubek - w przeliczeniu ponad 20 złotych. Taki dzień nie zdarza się przecież często. Dużą popularnością cieszyły się również koszulki reprezentacji Rosji. Kto nie nabył takiej przed meczem, teraz szybko nadrabiał zaległości. A właściwie... powoli, bo kolejki do kas zrobiły się ogromne. Wysoka cena nie okazała się odstraszająca (6 tys. rubli, czyli ok. 350 złotych). Znacznie smutniejsi, co nie dziwi, wychodzili kibice z Arabii Saudyjskiej. Ale nie wszyscy. Kilku fanów w barwach tego kraju poprawiało sobie humory rozmowami z młodymi kobietami pracującymi przy stoisku jednego z banków. Rosjanie byli głośni, ale... nie tak bardzo jak Brazylijczycy. Na trybunach było wielu fanów z Ameryki Łacińskiej, m.in. Peruwiańczycy, Argentyńczycy i Meksykanie, jednak po meczu to fani "Canarinhos" okazali się najgłośniejsi. W typowy dla siebie sposób szybko zaprzyjaźnili się z kibicami innych reprezentacji i wspólnie świętowali. Część z nich już kilkanaście minut po meczu miała na sobie koszulki reprezentacji Rosji. Integracja nastąpiła błyskawicznie. Nie zabrakło również widocznych niemal na każdym kroku w centrum Moskwy kibiców z Kolumbii. "My jesteśmy z niedużego miasta, które się nazywa Neiva. Nie mogliśmy opuścić meczu otwarcia. Wynik? Jestem zaskoczony rozmiarami zwycięstwa, spodziewałem się niewielu goli, ale poczekałbym z wnioskami do spotkań Rosjan z silniejszymi drużynami" - powiedział fachowo jeden z sympatycznych Kolumbijczyków, który - podobnie jak stojący obok kolega - miał nogi włożone... w wielką maskotkę konia (wyglądało, jakby na nim jechał). A kiedy usłyszał, że rozmawia z polskim dziennikarzem, odparł nieco zamyślony. "Nasz mecz z wami w Kazaniu będzie ciężki. Jesteście naprawdę mocni. Typuję 2-2". W drodze ze stadionu do stacji metra Sportiwnaja kibicom towarzyszył ustawiony z dwóch stron długi na ponad sto metrów szpaler funkcjonariuszy Gwardii Narodowej (Rosgwardii). Na ich widok nawet najweselsi fani ściszali głosy. Na kolejne chóralne śpiewy przyszedł czas dopiero na stacji metra, zwłaszcza wówczas, gdy przez megafony zakomunikowano (po rosyjsku i angielsku), że tego wieczoru można podróżować za darmo...