Chorwaci atakowali, sprawiali lepsze wrażenie, a mimo tego przegrywali po dwóch golach straconych w pechowych okolicznościach. Zależało im na jak najszybszym wyrównaniu, dlatego nie spodobało im się, gdy w 52. minucie na boisko wbiegli przedstawiciele punkowej grupy "Pussy Riot", znanej z ostrych prowokacji obyczajowych i protestów politycznych. Jeden z przebierańców podbiegł do Dejana Lovrena. Dumny ze swojej akcji chciał mu przybić piątkę, a tymczasem Chorwat sprowadził go do parteru. - Byłem wściekły, bo dobrze graliśmy w tym momencie. Straciłem głowę, złapałem chłopaka i chciałem go po prostu wyrzucić ze stadionu - relacjonował Lovren. W końcu intruzów złapali ochroniarze i wyprowadzili z boiska. Lovren był zawiedziony po porażce. - Jestem rozczarowany, bo przegraliśmy, choć graliśmy znacznie lepiej od Francuzów - skomentował. Nie mógł pogodzić się z decyzją arbitra, który podyktował rzut karny dla Francji za przypadkowe zagranie ręką Ivana Periszicia. - Byłem przekonany, że nie podyktuje karnego. Nasz zawodnik nie mógł zareagować. To niemożliwe, gdy jesteś tak blisko piłki. To był decydujący moment meczu. VAR potrzebuje udoskonalenia. Czasem jest karny, a czasem nie. Nie rozumiem tego - dodał. MZ