Inaczej to miało wyglądać, a jednak znowu będzie drugi mecz o wszystko. Jak zwykle. - Od samego początku mówiłem, że Senegal najtrudniejszym przeciwnikiem i to się potwierdziło. Nie wytrzymaliśmy ciśnienia - mówi Kamil Grosicki. W jego głosie słychać ogromny zawód. Występ na mistrzostwach świata to było wielkie marzenie, wszystko w ostatnich miesiącach zostało temu podporządkowane, a gdy nadszedł dzień próby - wielka klapa. - Czułem na boisku, że mieliśmy wszystko pod kontrolą. Ja sam podchodziłem do tego spotkania bardzo skoncentrowany. Problem w tym, że straciliśmy głupie bramki, więc potem było trudno już cokolwiek zrobić. Trzeba było po prostu dowieść wynik 0-0 do przerwy, a potem dalej próbować. Dlatego jesteśmy źli. Tak po piłkarsku - twierdzi polski skrzydłowy. Co więc zawiodło? Przygotowanie fizyczne? - Nie sądzę. Warunki do gry były bardzo dobre. Poza tym, nie graliśmy przecież tragicznie, mieliśmy przewagę, tylko te głupie bramki. Dlatego nie sprostaliśmy zadaniu. Nie wiem, czy sędzia też nie popełnił błędu, ale nie mnie to oceniać. Fakt jest taki, że nie ma dzisiaj żadnej informacji pozytywnej do przekazania. A może błędem było zbyt ofensywne ustawienie, z jednym tylko defensywnym pomocnikiem? Nigdy dotychczas tak nie graliśmy. Zawodnik Hull City nie odpowiada na to pytanie wprost, choć twierdzi, że "mamy dużo do poprawy". - W eliminacjach zawsze graliśmy w systemie 4-4-2 i to się sprawdzało. To są mistrzostwa świata, tu nie ma słabych przeciwników - mówi. Błędy indywidualne? W meczu z Senegalem było ich trochę, począwszy od niefortunnego zagrania Thiago Cionka, który skierował piłkę do własnej bramki. - Thiago da radę. Jest mocny psychicznie. Poza tym, gramy jako drużyna, wygrywamy i przegrywamy jako drużyna, dlatego nikt nie ma do niego pretensji, przydarzyło się i tyle. A przy drugiej bramce nie za bardzo wiedziałem o co chodzi - przyznaje "Grosik". Co teraz trzeba zrobić? Najgorsze byłoby spuszczenie głowy w dół i poddanie się. Grosicki, który wielokrotnie w ostatnich latach korzystał z rad Pawła Frelika, trenera mentalnego, zdaje sobie zatem doskonale sprawę, jak ważne jest właściwe nastawienie. Szczególnie w takich kryzysowych sytuacjach jak teraz. I tak jest zaprogramowany. Pozytywnie, mimo ciosu, który otrzymała cała drużyna. - Wiemy, że wyglądało to słabo, ale teraz musimy podnieść głowę do góry. Jesteśmy cały czas w grze, nie straciliśmy jeszcze wszystkiego, mamy szansę rehabilitacji i chcemy to zrobić. Nie raz udowodniliśmy, że potrafiliśmy się zjednoczyć. Dlatego wierzymy, że w niedzielę kibice znowu będą z nami. Mentalnie musimy się podnieść - mówi Kamil Grosicki i dodaje na koniec: - Podniesiemy się na pewno. Brzmi jak deklaracja. Z Moskwy Remigiusz Półtorak