Kliknij, aby zobaczyć zapis relacji na żywo z meczu Polska - Kolumbia Zapis relacji na żywo dla urządzeń mobilnych Selekcjoner Nawałka zawsze hołdował zasadzie, że każdy skład, każda strategia muszą być dopieszczone miesiącami pracy, wieloma meczami kontrolnymi. Tymczasem na mecz o wszystko zaprzeczył sam sobie: wystawił skład, jaki nigdy wcześniej nie grał ze sobą, nawet w meczu towarzyskim. Zatem mieliśmy drugi poligon doświadczalny w drugim meczu mundialu. Najwyraźniej selekcjoner postanowił nie czekać na wrześniową Ligę Narodów z wpuszczaniem świeżej krwi, bo już teraz dał szansę Janowi Bednarkowi, Bartoszowi Bereszyńskiemu, Jackowi Góralskiemu i Dawidowi Kownackiemu. Szkoda, że te eksperymenty nadeszły na największej imprezie życia dla naszych piłkarzy. Problem w tym, że poza pierwszymi dwoma-trzema minutami, gdy "Biało-Czerwoni" odważniej poszli do przodu, wywalczyli dwa rzuty rożne, ten eksperymentalny skład nie stwarzał żadnego zagrożenia. Mało tego, nie był w stanie skonstruować choćby jednego sensownego ataku. Mozolne rozgrywanie piłki kończyło się wycofaniem do Wojciecha Szczęsnego, który wykopywał na połowę Kolumbii, gdzie roślejsi rywale z łatwością wygrywali pojedynki powietrzne, przegrywaliśmy też walkę o zbieranie tzw. drugich piłek. Robert Lewandowski do przerwy pokonał 5.08 km, był potrojony przez rywali. D. Sanchez już w pierwszym wejściu "przywitał" go atakiem łokciem w głowę. "Lewy" przez przypadek nadepnął na palca Miny. Im dłużej trwał mecz, tym większa była przewaga Kolumbii. W szybkości, technice, a nawet sile. Cuadrado wchodził w nasze pole karne jak w masło. Raz uciekł Maciejowi Rybusowi i Grzegorzowi Krychowiakowi, jego podanie do Radamela Falcao przeciął Wojciech Szczęsny. W 40. min James Rodriguez rozegrał szybko piłkę z Juanem Cuadrado i posłał dochodzące do bramki dośrodkowanie. Nasi zawodnicy byli za głęboko, żeby zablokować podanie, a stoperzy za daleko, żeby przykryć Yerrego Minę, na dodatek Szczęsny wyszedł, rywal go uprzedził, więc Mina z bliska zagłówkował pod poprzeczkę i nieszczęście stało się faktem. Adam Nawałka próbował mobilizować zespół, ale nie mieliśmy argumentów. Nie byliśmy w stanie nawet walczyć, bo do tego trzeba zdrowia i szybkości. Namiastkę optymizmu mógł przynieść wypad Piotra Zielińskiego (23. min), który przedarł się środkiem, oddał do "Lewego", ten dobiegł do pola karnego, lecz jego podanie ugrzęzło w gąszczu nóg obrońców. W 49. min przedarł się prawą flanką Bereszyński, wycofał na 16. metr do Lewandowskiego, którego w ostatniej chwili uprzedził rywal. Robert tylko skrzywił się z żalu, bo tak niewiele brakowało, by miał wreszcie dobrą okazję na tym mundialu. W 58. min kapitan się doczekał: po dalekim prostopadłym podaniu Bednarka wyszedł sam na Davida Ospinę, który wyjściem z bramki skrócił kąt liderowi Orłów i obronił. W drugiej połowie wychodziliśmy wyżej większą liczbą zawodników, ale wynikały z tego... dobre sytuacje dla Kolumbii, po jej szybkich kontrach. Całe szczęście, że nasi stoperzy blokowali strzały. Nawałka zareagował wpuszczając Kamila Grosickiego, za Kownackiego. Ten ostatni mógł się przekonać, ile jeszcze musi pracować, by na takim poziomie jedynymi dryblingami, które mu wychodzą, nie były te wykonywane do tyłu. I Orły ruszyły. W rozgrywaniu zaczął pomagać "Lewy". Kolumbia w obronie była jednak znacznie lepiej zorganizowana. Gdy Lewandowski główkował po wrzucie z autu Łukasza Piszczka, przed nim wyrosła ściana trzech głów: Cuadrado, D. Sanchez, Mina i ta ściana zablokowała piłkę. Za odważniejszą grę szybko zostaliśmy skarceni. Prostopadłe podanie do Radamela Falcao, który uciekł Krychowiakowi i strzałem z bliska pokonał Szczęsnego, dało "Los Cafeteros" drugą bramkę. Później zachowaliśmy się jak dzieci przy wrzucie z autu, z prawej strony. Kolumbia uciekła nam, jakby jechała bolidem F1, a my ją goniliśmy starą "Syrenką". I nie dogoniliśmy. James idealnie obsłużył Cuadrado, ten pokazał plecy Michałowi Pazdanowi i Janowi Bednarkowi, by z 15 m kopnął w prawy róg. Szczęsny stał jak wryty na piątym metrze, nie miał szans sięgnąć piłki. Na honorowe trafienie szansę miał Krychowiak, ale mając trzy metry do bramki za długo składał się do strzału i Ospina obronił. Kolumbia też pozmieniała skład, ale w jej wypadku to wypaliło. Niespodzianką było zestawienie pary stoperów: Davinson Sanchez i Yerry Mina. Ten pierwszy miał zwolnić miejsce Zapacie, który jednak nie wyzdrowiał. Mina to rezerwowy z Barcelony, wskoczył do składu za Murillo. Trener Pekerman przebudował też środek pomocy, wstawiając Abela Aguilara i Wilmara Barriosa za Carlosa Sancheza (pauzował za czerwoną kartkę) i Jefferosna Lermę. Przemeblowany przez Jose Pekermana zespół z łatwością nas ograł, a przy stanie 0-3, gdy jego podopieczni wymieniali podania, rozlegało się upokarzające nas "Ole! Ole! Ole!". Szkoda tylko tych tysięcy kibiców z Polski, którzy z wyrzeczeniami tłukli się do Kazania. Nie zobaczyli nawet bramki na otarcie łez. Na pożegnanie z mundialem, 28 czerwca w Wołgogradzie zmierzymy się z Japonią, która w odróżnieniu od nas ma szanse na awans. To my zajęliśmy przewidywane dla niej miejsce autsajdera grupy H. Grupa H MŚ w Rosji: Polska - Kolumbia 0-3 (0-1) Bramki: 0-1 Mina (40. głową z podania Rodrigueza), 0-2 Radamel Falcao (70.), 0-3 Juan Cuadrado (75. z podania Rodrigueza). Polska: Szczęsny - Piszczek, Bednarek, Pazdan (78. Glik) - Bereszyński (72. Teodorczyk), Krychowiak, Góralski, Rybus - Zieliński, Lewandowski, Kownacki (57. Grosicki). Kolumbia: Ospina - Arias, D. Sanchez, Mina, Mojcia - Cuadrado, Aguilar (31. Uribe), Quintero (73. Lerma), Barrios, Rodriguez - Falcao (76. Bacca). Sędziował Cesar Ramos z Meksyku. Żółte kartki: Bednarek (61. Za faul na Uribe), Góralski (84. za faul na Jamesie) Widzów: 42873 Z Kazań Areny Michał Białoński, Remigiusz Półtorak, Rafał Walerowski Sprawdź sytuację w grupie H mundialu