Ta ponadstuletnia historia ma wiele niezapomnianych momentów, ale przytoczmy te, które są ciągle aktualne; które zbudowały mit. Kto dzisiaj pamięta, że jeśli Belgowie zostali "Czerwonymi Diabłami", to właśnie dzięki Francuzom? Czasy były trochę inne, wyniki też bardziej ekstrawaganckie, ale faktem jest, że gdy w 1906 roku pokonali swoich sąsiadów 5-0 (dokładając do tego taki sam rezultat z Holendrami), gazeta "La Vie sportive" po raz pierwszy użyła tego określenia. Oficjalnym przydomkiem "Czerwone Diabły" stały się dla Belgów niedługo później, w 1911 roku. Po zwycięstwie 7-1 z Francją, a jakże! To znaczy, że od początku piłkarskie związki między sąsiadami były szczególne. Aby dopełnić ten obraz, przypomnijmy jeszcze inne ważne wydarzenia, które są dużo bardziej zakorzenione w czasach obecnych. Kto wygrał z francuskim klubem pierwszą i jedyną dotychczas Ligę Mistrzów? Oczywiście Belg Raymond Goethals, trener Marsylii w pamiętnym finale sprzed ćwierć wieku. A gdzie wychował się Eden Hazard, czarodziej, który najbardziej symbolizuje złote belgijskie pokolenie, być może najlepsze w dziejach tego kraju? Oczywiście we Francji. Zawodnik, który przed kilkoma laty wygrywał rywalizację w Lille z Ludovikiem Obraniakiem może swobodnie powiedzieć, że jest czystym produktem francuskiego systemu szkolenia. Nad Sekwaną nie będą zaprzeczać. Nawet jeśli dzisiaj ten punkt ciężkości został przeniesiony do Premier League. Z 22 zawodników, którzy wystąpili w podstawowych jedenastkach swoich drużyn w ćwierćfinale, aż 13 gra na co dzień w Anglii. To tam Olivier Giroud, napastnik Chelsea od zaledwie kilku miesięcy, bywa gościem u Hazarda, który z kolei nie ukrywa podziwu dla N’Golo Kante ("Na swojej pozycji jest najlepszy na świecie"). To tam Paul Pogba poznał i utrzymywał bliskie kontakty z Adnanem Januzajem (obydwaj szkolili się jako młodzi chłopcy w United), do tego stopnia, że wspólnie spędzali wakacje, a Belg mówił o Francuzie, że jest mu jak brat. Jeśli do tego dodamy mniejsze lub większe kolonie francusko-belgijskie w Manchesterze City (Kompany, De Bruyne, Mendy), Tottenhamie (Lloris, Verthongen, Alderweireld, M. Dembele), PSG (Mbappe, Meunier, Areola, Kimpembe), Barcelonie (Umtiti, Vermaelen, O. Dembele) czy jeszcze Monaco (Sidibe, Tielemans, Lemar), wyjdzie na to, że takiego przemieszania z tak wielu klubów nie znajdziemy w żadnym innym pojedynku. Dlatego ma rację Didier Deschamps, gdy mówi, że to będzie spotkanie znajomych, którzy wiedzą o sobie niemal wszystko. - My ich znamy i oni nas znają. Wielu naszych zawodników ma belgijskich kolegów w swoich klubach. Mogą się szanować, ale podczas takiego meczu jak półfinał mundialu każdy będzie chciał osiągnąć to, do czego dąży, czyli awansować do finału - mówi trener Francuzów. Innymi słowy, żadnej taryfy ulgowej nie będzie. Stawka jest zbyt wysoka, bo Belgowie jeszcze nigdy nie mieli takiej drużyny jak teraz - mogącej realnie powalczyć o mistrzostwo świata, a Francuzi metodycznie wspinają się po kolejnych szczeblach pod wodzą obecnego selekcjonera i mają ochotę nawiązać do najlepszych kart w swojej historii. Kto jak kto, ale Deschamps zna te karty doskonale. Czy Francuzi, którzy w obronie mają Varane’a i Pavarda, wychowanych tuż przy granicy belgijskiej, powstrzymają najlepszy atak mundialu, wspomagany doświadczeniem i cennymi radami Thierry’ego Henry’ego, najlepszego strzelca w historii "Les Bleus"? Czy Mbappe znowu błyśnie, choć na ostatnim oficjalnym treningu był profilaktycznie oszczędzany z powodu bólu pleców i nie pojawił się na boisku? Kto okaże się bardziej kreatywny - Hazard z De Bruyne czy Griezmann z Pogbą? I przede wszystkim - kto wygra batalię w środku pola? Oto pytania jeszcze bez odpowiedzi, bo poziom obydwu ekip jest tak zbliżony. Ważną rolę do spełnienia będzie miał N’Golo Kante. Jaką dokładnie? Deschamps daje pewne sygnały ("jego aktywność jest kluczowa, tak samo jak liczba przechwyconych piłek w środku pola oraz umiejętne ustawianie się i przecinanie podań rywali"), ale nie zdradza, czy zawodnik Chelsea dostanie do wykonania zadanie, jak przed meczem z Argentyną, czyli wykluczenia z gry najbardziej kreatywnego zawodnika drużyny przeciwnej. Wtedy chodziło o Leo Messiego (Deschamps: "Wykonał to bardzo dobrze"), tym razem o kolegę z klubu Edena Hazarda. Jeśli tak się stanie, będzie to niewątpliwie jeden z kluczowych pojedynków meczu. A Hazard tylko podgrzewa atmosferę: - Gram z nim przez cały rok. Jak tylko jest w formie, jego drużyna ma 95 proc. szans na zwycięstwo. Starcie Francuzów z Belgami na mistrzostwach świata wypada w szczególnym momencie, bo ostatnio nie spotykali się tak często. A nawet powiedzielibyśmy, że jak na sąsiadów dość rzadko, zaledwie trzy razy w ciągu 14 lat. Ale to, co wydarzyło się w czerwcu 2015 roku jest warte przypomnienia. Wynik 3-4 nie oddaje w pełni tego, co działo się na Stade de France w meczu towarzyskim. A była to niemal całkowita dominacja gości - fizyczna, techniczna, taktyczna. Od nikogo Francuzi nie dostali takiej lekcji w ostatnich latach. To nieźle wróży przed dzisiejszym półfinałem. Będzie się działo. Remigiusz Półtorak