Samolot z Soczi-Adler miał wylądować o godz. 15.05, ale już ponad godzinę wcześniej pojawił się komunikat o 20-minutowym opóźnieniu. Na stołecznym lotnisku nie brakowało sympatyków reprezentacji, i dorosłych, i dzieci. Wielu z nich poubieranych było w biało-czerwone koszulki, niektórzy mieli przy sobie plakaty z kadrowiczami, inni piłki do podpisywania. Flamastry i długopisy też były przygotowane, a wszystko po to, aby zdobyć autografy zawodników. - Polska, "Biało-Czerwoni", Polska, "Biało-Czerwoni"... - śpiewali najmłodsi kibice. - Dziękujemy, dziękujemy... i jesteśmy z wami, Polacy, jesteśmy z wami... - to tylko niektóre z bardzo pozytywnych okrzyków wspierających kadrowiczów. Wrzawa w hali przylotów była tak duża, jakby futbolowi sympatycy czekali na jedną z najlepszych drużyn turnieju. Najbardziej oblegani byli ci, którzy wyszli ostatni - kapitan zespołu Robert Lewandowski i selekcjoner Adam Nawałka. Rozdali mnóstwo autografów, pozowali do wspólnych zdjęć, fani nagrywali kilkusekundowe filmiki itd. I Lewandowski, i Nawałka mieli spore problemy, aby dostać się do autokaru, bowiem tłum nie odpuszczał, a kolejka oczekujących na przybicie "piątki" ciągle rosła. Z pewnością członkowie drużyny narodowej nie spodziewali się tam miłego przyjęcia po słabym występie. Na ich twarzach wielkiej radości nie było widać. Fanom podziękowali za przybycie, z przedstawicielami mediów zaś nie rozmawiali. - Do Warszawy przylecieli wszyscy 23 zawodnicy reprezentacji - powiedział rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski. Odjeżdżający autokar z piłkarzami pożegnały brawa. Kibice wiwatowali, machali flagami i pocieszali się wzajemnie: - Już za cztery lata.... Na lotnisku została tylko ciężarówka PZPN, do której pakowano ogromne bagaże. Wśród przypadkowych osób byli pasażerowie innych lotów, którzy tego dnia wracali lub dopiero udawali się na wakacje. - Wróciłam dziś z urlopu z Włoch, a bezpośrednio z lotniska miałam się udać do znajomej w Warszawie, a następnie do domu w Giżycku. Ale kiedy dowiedziałam się, że wkrótce wraca z Rosji nasza kadra, postanowiłam, że takiej okazji nie przepuszczę i poczekam, a koleżankę odwiedzę z niewielkim opóźnieniem - opowiadała pani Ada, jedna z fanek zespołu narodowego. Po czwartkowym zwycięstwie nad Japonią 1-0, "Biało-Czerwoni" w nocy wrócili z Wołgogradu do Soczi nad Morzem Czarnym, swej bazy pobytowej podczas - krótkiego dla Polaków - mundialu, a stąd polecieli do Warszawy. Wcześniej na mundialu przegrali z Senegalem 1-2 i Kolumbią 0-3 i stracili szansę awansu do 1/8 finału.