Maciej Rybus nie wiedział co ma grać z Kolumbią. Co pan na to? - padło pytanie do trenera Nawałki. - Co do wypowiedzi Maćka Rybusa, akurat jej nie słyszałem i nie chciałbym się ustosunkować do jego słów. Jeżeli nie wiedział co miał grać, to myślę, że był to lapsus językowy. Tym bardziej, że bardzo dużo rozmawialiśmy z nim na temat taktyki, zachowań indywidualnych w kontekście do jego gry. Rywal na prawej stronie, czyli jego - Cuadrado - był mocny i było powiedziane, jak ma się zachowywać zarówno w działaniach ofensywnych, jak i defensywnych. Czasem po meczu emocje są duże i wypowiedzi nie są dokładne tak, jak późniejsze. Jeszcze co do Kamila Glika, to rozumiem, że nie był motorycznie, taktycznie i technicznie przygotowany, bo miał długą, trwającą prawię miesiąc, przerwę. Powrót mu się udał, ale braki były, dlatego decyzja moja wspólna i Kamila, że jeśli wejdzie, to na końcówkę meczu. Przy wymuszonej zmianie Michała Pazdana skorzystaliśmy z tego. Skoro tak się źle czuł, to nasze obserwacje były słuszne i bardzo dobrze, że nie wyszedł od początku. On dążył do gry od początku, ale ja podjąłem inną decyzję. Musi być gorące serce i chłodna głowa przy takich decyzjach. Czy katastrofalny styl, który polska reprezentacja zaprezentowała na rosyjskich boiskach, oznacza koniec pracy selekcjonera z kadrą? - Nie czas i miejsce na takie dywagacje, nie będę spekulował - mówi Nawałka. - Zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiem, że to ja jestem odpowiedzialny za wynik. Nie tylko w meczu z Kolumbią, ale w całym mundialu. Wracamy jednak do domu, nie zaprezentowaliśmy się tak, jak byśmy chcieli. Teraz jednak ważne jest to, co przed nami. Inne spekulacje zostawiam na po mistrzostwach. Selekcjoner ostro zaprzeczył, że w jego kadrze pojawiły się podziały, że doświadczeni zawodnicy, którzy nie zagrali w ostatnim meczu byli bardzo niezadowoleni. - Nieprawdą jest, że były rozłamy. Atmosfera, mimo że wyniki nie są zadowalające, jest - rzekłbym - wzorcowa. Wszyscy trzymają się razem. Nawet jeśli klimat jest ciężki. Tak to już jest, że gdy wynik jest dobry, to wszystko dobrze, jeśli zły, następuje eskalacja analiz. - Musimy być gotowi, aby znieść krytykę, która jest słuszna - dodał. Jak stwierdził, postawa zawodników była w jego opinii bardzo dobra. Nie było mowy o jakimkolwiek strachu. Selekcjoner nie zgodził się z opinią, że wybór Soczi to nieporozumienie. Podkreślił, że jest jest zadowolony z warunków, które tu stworzono. Zarówno jeśli chodzi o przygotowanie murawy, całe zaplecze hotelowe, ale też o klimat. Co do tego było wiele wątpliwości, bo sztab przekładał już godziny treningów. Tak było gorąco. Jako przykład podał drużynę Niemiec, która - jak stwierdził - również poszukiwała bazy w Soczi, a nawet chciała wybudować tam boisko. - To pokazuje, że są tutaj świetne warunki. Zdaniem trenera, testy wydolnościowe i biochemiczne, które są przeprowadzane codziennie były dobre i nie wykazały żadnych niepokojących informacji. Przeciwnie - pokazywały, że przygotowanie było na dobrym poziomie. Gdy jednak padło pytanie, skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle, tłumaczył to jedynie wyższymi umiejętnościami rywali. - Nasza postawa wobec przeciwników była niezadowalająca. Suma umiejętności była po stronie Kolumbii. Jeśli chodzi o wartość piłkarską, byliśmy drużyną słabszą. W obydwu meczach. Jakość podstawowej jedenastki była znacznie niższa niż na Euro we Francji, choć kadra jest teraz szersza. Najważniejszą rolę odegrały jednak umiejętności - przekonywał selekcjoner. Jak dodał, "musimy spojrzeć na poziom przeciwnika". - Zawodnicy dali z siebie wszystko - podjęli rywalizację na wysokim poziomie, ale przeciwnik był z najwyższej półki. Kolumbia to jeden z naszych najlepszych rywali od lat. Na pytanie, czy z perspektywy czasu coś by zmienił, odpowiedział: - Podejście zawsze jest jedno, celem jest zwycięstwo. Zawsze staraliśmy się optymalnie przygotować drużynę. Nie chcę jednak wchodzić w głęboką analizę. Jesteśmy rozczarowani. Od początku naszej pracy z reprezentacją Polski aspekt mentalny był dla nas bardzo ważny. Przejmowałem drużynę w trudnej sytuacji i pod względem mentalnym był duży postęp. Selekcjoner bronił jednak swojego dorobku. Podkreślał, że polska piłka wróciła w ostatnich latach na swoje miejsce. Mówił, że to przede wszystkim zasługa zawodników, choć on ze swoim sztabem określił kierunek. - Mieliśmy pomysł i do mundialu wszystko wypaliło. Teraz trzeba mieć odpowiedni dystans, bo nagle po dwóch słabych meczach wszyscy dokonują zwrotu o 180 stopni - mówi Nawałka. Jak stwierdził, jest dumny, że w ostatnich latach drużyna dostarczyła kibicom tyle emocji. Po spotkaniu z Kolumbią w ostrych słowach grę reprezentacji ocenił Kamil Glik. Pod każdym względem. Przygotowania fizycznego, ale też taktycznego. - Zawodnicy mają prawo, aby się wypowiadać na temat gry zespołu. Jest duże rozczarowanie, rozumiem je. Zawsze są emocje i często takie słowa padają. Analizy i opinie powstają przez pryzmat wyniku. Ja jednak patrzę na to, co widzę na treningu i na dane, które posiadam. Pod względem motorycznym byliśmy przygotowani optymalnie. Adam Nawałka nie żałuje wyboru bramkarza. Przyznał jednak, że miał duży ból głowy. - Mamy dwóch bramkarzy, którzy prezentują wysoki poziom. Rywalizacja była bardzo dobra. Decyzję podjęliśmy na trzy dni przed pierwszym meczem. Chcę pochwalić Łukasza za jego profesjonalne podejście do całej tej sytuacji. Taki był mój wybór. Wojtek został bramkarzem numer jeden i myślę, że decyzja była słuszna - stwierdził selekcjoner. Przed meczem z Japonią nic się nie zmienia. - Czekam na raport medyczny. Potem są zaplanowane treningi. Nie będzie żadnej zmiany planów. Wybierzemy optymalną opcję. Myślę, że nie będziemy mieli problemu, jeśli chodzi o motywację. Wierzę, że nie zabraknie nam determinacji, aby zaprezentować się jak najlepiej. Z Rosji Remigiusz Półtorak, Michał Białoński i Rafał Walerowski