Zanim jednak 27-letni pomocnik znalazł się w ogniu pytań, na początku sobotniej konferencji na Łużnikach Czerczesowa spotkała miła niespodzianka. Otrzymał od jednego z dziennikarzy prezent. Jak wytłumaczył żurnalista, to figurka (z piłką i flagą Rosji) o imieniu "Sukces", którą wykonał jeden z pracowników moskiewskiego uniwersytetu. - Przez ostatnie cztery, pięć dni zastanawialiśmy się, jak grać z Hiszpanią, a ty mi dajesz prezent. To miłe - przyznał uśmiechnięty Czerczesow. - Kiedy jest "sukces", to wszystko staje się łatwe – dodał po chwili. Reprezentacja Rosji jest na razie jedną z pozytywnych niespodzianek turnieju. Na inaugurację rozgromiła Arabię Saudyjską 5-0, a w kolejnym meczu pokonała bez kłopotów Egipt 3-1. Nie brakowało jednak głosów, że prawdziwą wartość drużyny Czerczesowa kibice poznają dopiero w starciach z silniejszymi rywalami. Z Urugwajem, gdy oba zespoły miały już pewne miejsce w 1/8 finału, "Sborna" przegrała 0-3. Wówczas od 36. minuty – od stanu 0-2 - grała w dziesiątkę. Rosjanie po raz pierwszy od czasu rozpadu Związku Radzieckiego awansowali do fazy pucharowej mundialu. - Czy w niedzielę jest mecz na śmierć i życie? To już faza play off, przegrywający odpada, więc można tak powiedzieć. Ale my traktujemy to jako egzamin. Piszesz, a później poznajesz swój wynik - powiedział Czerczesow. Podczas konferencji przypomniano, że w listopadzie 2017 roku Rosja i Hiszpania zagrały towarzysko, a mecz w Sankt Petersburgu zakończył się remisem 3-3. - Od tego czasu zaszło trochę zmian. Nie wiem, dlaczego Hiszpanie zwolnili trenera. Czytałem trochę o tym, ale nie wiem, komu wierzyć. Tamten mecz był testem, jutro będzie oficjalna gra. To coś zupełnie innego – przyznał Czerczesow. Nie chciał jeszcze powiedzieć, czy Rosja zagra na Łużnikach w ustawieniu z czterema, czy może pięcioma obrońcami. "Wszystko jest możliwe, mamy jeszcze trochę czasu" – dodał. Podkreślił, że wysoka porażka z Urugwajem nie wpłynęła negatywnie na drużynę. - Przegraliśmy, to nie był nasz dobry mecz. Ale przez większość czasu graliśmy w dziesięciu przeciwko jedenastu rywalom. Na pewno nie straciliśmy wiary we własne umiejętności – zaznaczył. Czerczesow, który w przeszłości pracował w Legii Warszawa, zdaje sobie sprawę z klasy niedzielnego rywala. - Jak się popatrzy na statystyki, Hiszpania posiada piłkę przez większość meczu. Musimy szukać naszych szans i je wykorzystywać. Wiedzieć, jak gra Hiszpania, to jedno. Jak grać przeciwko niej - to już inna sprawa. Mam nadzieję, że nasza wiedza okaże się użyteczna. Oczywiście mamy mniej doświadczenia niż oni, ale to jest dobry moment, aby je zdobyć – wspomniał. Więcej pytań było jednak do Czeryszewa. Hiszpańscy dziennikarze wykorzystali fakt, że zawodnik, który całą dotychczasową karierę (od dzieciństwa) spędził na Półwyspie Iberyjskim, mówi doskonale w ich języku. - Czy czuję presję, bo przegrywający odpada? Życie toczy się dalej, nic tego zmieni. Ale bardzo ważne, że wciąż tu jesteśmy. Będę szczęśliwy, jeśli strzelę gola, ale jeszcze bardziej, jeżeli awansujemy do kolejnej rundy – podkreślił. Były piłkarz m.in. Realu Madryt i Valencii, a obecnie Villarreal, doskonale zna wszystkich rywali. - Hiszpania ma świetny zespół, może nawet najlepszy na świecie, wszyscy grają w czołowych europejskich klubach, ale jeżeli tylko dostaną szansę występu, na pewno będę starał się znaleźć sposób na defensywę rywali. My też mamy swoją wartość. Zawsze można wygrać, trzeba w to wierzyć – zaznaczył Czeryszew. Jak dodał, bardzo ważne będzie dla jego reprezentacji wsparcie kibiców na Łużnikach. - To wspaniałe mieć prawie 80 tysięcy fanów za sobą. Będziemy chcieli cieszyć się grą i nie zawieść naszych kibiców. Musimy zagrać nie na sto, ale na dwieście procent – podkreślił. Rosyjscy piłkarze mieli w sobotę szczęście. Krótko po ich konferencji nad Moskwą przeszła ulewa, padał nawet grad, a wiatr – jak przestrzegano dziennikarzy w biurze prasowym – wiał z prędkością 15-20 metrów na sekundę. Z reguły po konferencjach prasowych drużyny mają trening, ale Rosjanie przeprowadzili zajęcia kilka godzin wcześniej, w samo południe. W przeciwnym razie musieliby ćwiczyć w fatalnych warunkach. Początek niedzielnego meczu na Łużnikach o godz. 16 czasu polskiego.