O urazie Skorupskiego napisaliśmy już w minioną środę. Podczas treningu bramkarskiego, jeszcze przed wewnętrzną grą doznał kontuzji biodra, która okazała się brzemienna w skutkach. Już pierwsze informacje, które ujawniliśmy na ten temat nie dawały mu zbyt wielu szans na wykurowanie się do mundialu, ale zawodnik miał nadzieję do końca. W tym czasie był poddawany intensywnym zabiegom, które - jak mówił informował sztab medyczny - "miały na celu szybkie zniesienie dolegliwości bólowych". Zrobił wszystko, aby wystąpić w decydującej grze wewnętrznej, która miała odbyć się w sobotę, ale ostatecznie - ze względu na potężną ulewę - została przełożona na niedzielę. To po niej selekcjoner musiał skreślić Skorupskiego, mimo że wcześniej miał on wysokie notowania i mógł być niemal pewny wyjazdu do Rosji. Kiedy trener poinformował go o swojej decyzji? - W niedzielę wieczorem - przyznaje bramkarz i dodaje, że doskonale zdawał sobie sprawę, iż udział w sparingu wewnętrznym nie uratował jego sytuacji. - Biodro bolało, nawet jeśli starałem się tak skoncentrować, aby ból nie był odczuwalny. W tamtym roku miałem już podobną kontuzję, choć nie tak bolesną jak teraz - mówił nam Skorupski. Czy to oznacza, że w czasie ponad dwóch tygodni, które zostały jeszcze do startu Polaków na mundialu, nie ma szans na wyleczenie tej kontuzji. - Być może się dało, ale sztab uznał, że to za krótki czas, aby wyleczyć ją całkowicie - powiedział bramkarz wyraźnie zawiedziony takim zakończeniem zgrupowania w Arłamowie. Jak podkreślał były świetny napastnik Orłów Grzegorz Lato, na MŚ nikt nie jedzie za zasługi ani na wycieczkę. - Tam każdy mecz jest jak bitwa, walka o przetrwanie. Wszyscy muszą być na to gotowi - trafnie porównywał Lato. Wszystko na to wskazuje, że kontuzje wyeliminują z mundialu nie tylko Skorupskiego, ale też Kamila Glika. Michał Białoński, Remigiusz Półtorak z Arłamowa