Hiszpanie w meczu z Rosją szybko objęli prowadzenie, już w 12. minucie Siergiej Ignaszewicz fatalnie interweniował pod bramką w starciu z Sergio Ramosem i wbił piłkę do własnej bramki. La Furia Roja miała rywali w garści, ale po błędzie Gerarda Pique Rosjanie zyskali rzut karny i Artem Dziuba jeszcze przed przerwą doprowadził do remisu. Obie drużyny długo grały asekuracyjnie i nie były w stanie zagrozić bramce przeciwnika, aż w końcu sędzia Bjoern Kuipers zakończył spotkanie i zarządził konkurs rzutów karnych. W nim zawiedli Koke oraz Iago Aspas, co przyniosło porażkę 3:4 i pożegnanie z turniejem. Nic w tym dziwnego, można powiedzieć, patrząc w historię występów w MŚ. Po raz kolejny Hiszpanie nie dali rady gospodarzom i po raz kolejny wracają do domów. Porażek z organizatorami MŚ doznawali w 1934, 1950 oraz 2002 roku. W latach 30. doszło w ćwierćfinale turnieju do tzw. "Bitwy o Florencję", która zakończyła się remisem 1-1. Dzień później zawody powtórzono, a Włosi ograli Hiszpanów 1-0 i wyrzucili za burtę MŚ. W 1950 roku lepsi okazali się Brazylijczycy, którzy rozbili rywala 6-1. Chyba najbardziej pamiętną porażką Hiszpanów z gospodarzem MŚ była ta z 2002 roku, gdy w Korei Południowej przyszło La Furia Roja mierzyć się z Azjatami w ćwierćfinale mundialu. Po 120 minutach gry faworyt nie był w stanie trafić do siatki rywala, tak samo jak ekipie Guusa Hiddinka. Koreańczycy wygrali konkurs jedenastek 5:3 i znaleźli sięw półfinale, a Hiszpanie wrócili do domów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że sędziowanie w meczu było wprost skandaliczne, a Hiszpanii nie uznano dwóch zdobytych bramek. Co ciekawe, w środku defensywy zagrał wówczas w reprezentacji Hiszpanii Fernando Hierro, obecny selekcjoner La Furia Roja. Również w mistrzostwach Europy drużyna Hiszpanii nigdy nie pokonała gospodarzy, a takich okazji miała pięć: w 1980, 1984, 1988, 1996 i 2004 roku.