"Biało-Czerwoni" już wcześniej stracili szansę na wyjście z grupy. Pokonali Japonię, ale końcówka meczu nie przynosi chluby ani jednym, ani drugim. Japończycy nie atakowali, a Polacy im nie przeszkadzali. W efekcie na boisku praktycznie nic się nie działo. Wszystko dlatego, że Kolumbia prowadziła z Senegalem, a to premiowało awansem do 1/8 finału Japończyków kosztem ekipy afrykańskiej dzięki... mniejszej liczbie ujemnych punktów (za żółte i czerwone kartki) w klasyfikacji fair play. Piłkarze Japonii nie tylko więc pilnowali, aby nie stracić gola, ale także żeby nie dostać żółtek kartki. - Nie zastanawiam się nad tym, czemu tak późno wygraliśmy wreszcie mecz na tych mistrzostwach. To nie był mecz. Wygraliśmy, ale nie było to wielkie spotkanie. Tysiące niedokładnych podań - nie owijał w bawełnę Zbigniew Boniek w wywiadzie dla TVP Sport. - Oczywiście, ważne jest, żeby wygrać. Wracam jednak do domu z żalem, ale pierwszy raz widziałem taki mecz na mundialu. Pierwszy raz widziałem mecz, gdzie drużyna przegrywa, chce przegrać i boi się kogokolwiek dotknąć, bo boi się dostać żółtą kartkę, a przy tym nie wie, jak zakończy się drugie decydujące spotkanie w tej grupie. Im szybciej o tym zapomnimy, tym lepiej - przyznał. - Jeżeli ktoś teraz myśli, że byliśmy blisko wyjścia z grupy, bo zabrakło punktu, to się myli. Popełniliśmy bardzo dużo błędów, zbyt wielu zawodników było w słabej formie. Trzeba to dokładnie przeanalizować, w spokoju i ciszy. Wracamy do domu z żalem i smutkiem. Gdybyśmy prezentowali swoją optymalną dyspozycję, moglibyśmy wyjść z tej grupy. Na mecze mistrzostw świata trzeba wychodzić jak na wojnę. Wielu osobom wydawało się, że mamy w grupie kelnerów, ale okazało się, że jednak to zespoły potrafiące grać w piłkę i wykorzystać nasze słabości. Nasi rywale wykonali to, co do nich należało".