Do wypełnionej po brzegi sali konferencyjnej na stadionie Spartaka trener Islandczyków wszedł wyraźnie zaskoczony. Nie spodziewał się zapewne tak licznej grupy dziennikarzy i fotoreporterów z całego świata. Swoje przemówienie 51-letni szkoleniowiec rozpoczął od ciepłych słów pod adresem gospodarzy turnieju. Ale później wyraźnie się rozkręcił, pozwalając sobie na kilka żartów przed najważniejszym meczem w swojej trenerskiej karierze. - Gratuluję Rosjanom zwycięstwa w pierwszym meczu i dziękuję za przyjęcie dla naszej drużyny. Jest pięknie, pogoda świetna, ludzie wspaniali, a nasz hotel, centrum treningowe znakomite. Nie wiem, jak możemy się odwdzięczyć Rosjanom za tak wspaniałą gościnność. Co do samego meczu, to wszyscy nasi piłkarze są zdrowi i gotowi do gry. Rwą się do walki, bo to nasze największe spotkanie w historii. Jako trener mam ból głowy kogo wybrać i jest to trudne zadanie. Łatwiej byłoby, gdyby bolał mnie ząb, bo przecież jestem dentystą... Czy to cud, że tak mały kraj jak Islandia po raz drugi z rzędu zagra na dużym turnieju? Dwa lata temu Euro 2016 we Francji, teraz mundial... - Po pierwsze nie uważam, żeby był to cud, że zaszliśmy tak wysoko w Euro. Od czterech lat drużyna jest bardzo stabilna, wysoko sklasyfikowana w rankingu FIFA. Po prostu zasługujemy, żeby tu być i powtarzam, to żaden cud, że tu jesteśmy. Jesteśmy inni, niż pozostałe drużyny na mundialu. Prezentujemy nieco inną stronę futbolu. Ale jeśli ktoś jest zaskoczony naszą obecnością tutaj, po prostu nie wie dużo o reprezentacji Islandii. W meczu z Argentyną zmierzy się pan z niezwykle trudnym zadaniem, jakie czeka każdego trenera jej rywali. Zatrzymaniem Lionela Messiego. Czy ma pan receptę na tego piłkarza? - Nie mam magicznej formuły. Wszyscy próbowali już wszystkiego, a on i tak strzelał. Na boisku będziemy sobie nawzajem pomagać i spróbujemy go zatrzymać. Czy dostanie indywidualne krycie? To byłoby nie fair desygnować specjalnego zawodnika tylko do pilnowania Messiego. Do gry po kontuzji wraca kapitan drużyny, Aron Gunnarsson. Czy to duże wzmocnienie składu? - Aaron jest niezastąpiony, ale musieliśmy jakoś grać bez niego. To przywódca nie tylko na boisku, ale i poza nim. Daje grupie wielką pewność siebie, a w trakcie gry doskonale pokazuje swój charakter. Każdy trener na świecie szuka takiego zawodnika, który potrafi poświęcić się dla drużyny, w dodatku zawodnika z takimi talentami. Jak zmieniło się wasze podejście do gry na dużym turnieju od Euro 2016? - Doświadczenie to rzecz, która sprawia, że o wiele łatwiej nam przygotować się do dużego turnieju. Trudno przecenić to, czego nauczyliśmy się we Francji. Myślę, że teraz będziemy umieli wyciągnąć wnioski z poprzednich lat i zagrać jeszcze lepiej. Nie robiliśmy niczego na ostatnią chwilę. Wszystko przygotowaliśmy zawczasu. Mamy świetnych trenerów, fizjoterapeutów, wspieramy się nawzajem. Jesteśmy jeszcze bardziej gotowi, niż poprzednio i chcemy to pokazać na murawie. Chcemy zaskoczyć, ale wiemy z kim się mierzymy. Wiemy, że inne drużyny dobrze przestudiowały naszą grę. Mam nadzieję zacząć mistrzostwa z pełnym impetem. Jesteście dość lubianą drużyną. Macie kibiców w wielu krajach. Czy czujecie wsparcie także z innych krajów? - Faktycznie, czuję je dochodzące z wielu stron świata. Nie da się nie lubić Islandii. Nie atakowaliśmy nikogo, nie byliśmy z nikim w stanie wojny. Była tu tylko zimna wojna, ale w jej trakcie nikt nie został skrzywdzony. Jesteśmy ładną wyspą z ładnymi ludźmi. Za to da się nas kochać. Kogo jeszcze obawia się pan w drużynie Argentyny, poza Leo Messim? - Drużyna jest napakowana utalentowanymi piłkarzami. To irytujące, gdy wszyscy pytają o Messiego, bo Argentyna jest ekipą gwiazd, które grają przeciwko najlepszym każdego tygodnia. To najwyższa jakość z topowych lig. Nie wymienię nikogo, bo to po prostu świetna ekipa. Szykuje pan specjalną taktykę na mistrzostwa? Czy również w meczu z Argentyną waszą główną bronią mają być stałe fragmenty gry? - Dobrze szło nam w stałych fragmentach gry i tego nie zamierzamy zmieniać. Nadal spróbujemy ich tym zaskoczyć. Mimo, że gramy z Argentyną, nadal nie zmienimy tej taktyki. Argentyńska drużyna zagra dwoma defensywnymi pomocnikami, czy myśli pan że to oznaka szacunku? - Myślę, że Argentyna nie myślą o nas specjalnie, mają taką jakość, że po prostu zagrają swoją taktyką, nie będą specjalnie modyfikować strategii na Islandię. Jaka jest dla pana miara sukcesu Islandii w Rosji i najbliższych latach? - To głębokie pytanie. Dla mnie najważniejsze jest, by drużyna wciąż robiła postępy. Jako, że nie mamy zbyt wielu piłkarzy na najwyższym poziomie, musimy dawać im jak największą liczbę meczów. Mundial to największy turniej, na jakim Islandia kiedykolwiek była, ale nasza praca nie kończy się na trzech meczach grupowych, czy nawet po wyjściu z grupy. Wciąż musimy myśleć o przyszłości i robieniu postępów jako grupa. Jeśli to zrobimy, zostawimy za sobą naprawdę dobre drużyny i nie będziemy musieli się bać nikogo. Trenerze, mówił pan, że lubi wychodzić do baru, gdzie można pana spotkać wieczorem? - Mówiłem o kibicach i o tym, co robimy inaczej, niż pozostałe drużyny. Jesteśmy małym narodem, więc trzymamy się razem. Dlatego mówiłem, że czasem wychodzę do pubu, żeby poczuć jedność z narodem. To buduje szacunek, więź, tak też maksymalizujemy nasz potencjał, nie tylko jako drużyna, a także jako Islandczycy. Wierzę, że to znacznie więcej, niż tylko futbol. Mecz jest dość wcześnie, więc nie pójdę do pubu przed spotkaniem z Argentyną. Z Moskwy Rafał Walerowski