Michał Białoński, eurosport.interia.pl: Czy Adam Nawałka i jego sztab zepsuli przygotowania do mundialu? "Drużyna była nieprzygotowana" - ten zarzut słychać zewsząd. Franciszek Smuda, były selekcjoner Orłów: - Nie byłem w środku i trudno mi oceniać, ale słyszałem, że w przygotowaniach zastosowano te same receptury, te same bodźce co przed Euro 2016. Trudno mieć pretensje do sztabu, że szedł tą samą drogą, która wtedy dała sukces. Wiem, że teraz efekt jest inny, ale przyczyny mogą leżeć gdzie indziej, nie w przygotowaniach. Może nie wypaliły powołania? Są tacy, którzy twierdzą, że dla Błaszczykowskiego i Piszczka minione dwa lata nie musiały zadziałać na korzyść. - Nic podobnego! Takich piłkarzy jak Kuba i "Piszczu" nie mamy i długo mieć nie będziemy. Oni są dla nas jak skarb! OK, Kuba długo się leczył i rzadko grał w klubie, ale dziwnym trafem nikt na niego nie narzekał po sparingu z Chile. Tylko teraz przestaje pasować, jak przyszła pora na szukanie winnych. Á propos zwolnień trenerskich, jak się pan czuje po odprawieniu z Widzewa? - A jak się mogę czuć? Podle. Oszukany, zdradzony. Nie plątałbym się po trzeciej lidze, gdyby nie Widzew. Chciałem pomóc tak wielkiej marce, żeby się wydźwignęła chociaż do drugiej ligi. I udało się. Ale chyba nie panu, tylko Radosławowi Mroczkowskiemu? - Żartuje pan? Co mój następca mógł zmienić w dwa dni przed ostatnim meczem? Czyli trener Mroczkowski powinien podziękować za awans panu, jak rok temu Leszek Ojrzyński chciał oddać medal za Puchar Polski Grzegorzowi Nicińskiemu, który doprowadził Arkę do finału? Ostatecznie krążek Nicińskiego zlicytowano za 16 tys. zł, co zasiliło hospicjum w Gdyni. - Dokładnie. Gdy w marcu 2002 r. w Wiśle zastąpił mnie Henryk Kasperczak, dostałem premię i medal za zdobycie Pucharu Polski. Ja doszedłem z drużyną do finału, a Henio wygrał w nim z Amicą. Teraz ja i mój sztab odwaliliśmy całą robotę w Widzewie. Był pan bliski awansu z Widzewem, więc dlaczego pana zwolniono przed ostatnią kolejką? Klub bał się, że po remisie z Lechią Tomaszów Mazowiecki nie da pan rady? - Tak naprawdę do końca nie wiem. Mogę się tylko domyślać. Zmienił się zarząd, ludzie z Murapolu, którzy kierowali wszystkim profesjonalnie, odsunęli się, a władzę przejęło stowarzyszenie kibiców. Podejrzewam, że przestałem pasować przed ostatnią kolejką, bo na wypadek awansu do drugiej ligi mój kontrakt przedłużał się automatycznie o rok. Ja wszystko rozumiem, ale jeśli nowi prezesi nie chcieli mnie w nowym sezonie, mogli to rozwiązać w bardziej cywilizowany sposób. Wybiera się pan do nowej pracy? - Ja się nigdzie nie spieszę. W trenerskim życiu swoje już osiągnąłem, a jak ktoś będzie chciał mojej pomocy, to jestem do dyspozycji. Rozmawiał: Michał Białoński