Jako pierwszy w drzwiach samolotu pojawił się... Hugo Lloris. Kapitan trzymał w ręku Puchar Świata, zaraz pojawili się pozostali bohaterowie wczorajszego finału. Przede wszystkim trener Didier Deschamps, a potem inni zawodnicy. Wśród 23 graczy wyróżniali się na pewno Adil Rami (jego partnerka Pamela Anderson też uczestniczy od wczoraj w wielkiej fecie, była nawet w szatni tuż po meczu i chwaliła się zdjęcie z Pucharem Świata) oraz Olivier Giroud, którzy w przeciwieństwie do innych nie mieli na sobie oficjalnych strojów "reprezentacyjnych". Na specjalne względy mógł też liczyć... ojciec Kyliana Mbappe, który - jak donoszą francuscy dziennikarze będący na miejscu - nieraz usłyszał, że jego syn jest "geniuszem". Po krótkim postoju na specjalnie przygotowanym podeście na płycie lotniska, Francuzi wsiedli do autokaru z napisem "Champions du monde" (Mistrzowie świata) oraz dwiema gwiazdkami potwierdzającymi zdobycie drugiego tytułu w historii. Dopiero w centrum miasta mają przesiąść się do innego pojazdu, już otwartego, i przejadą Polami Elizejskimi, wzorem ekipy sprzed 20 lat, która jako pierwsza zdobyła dla Francji mistrzostwo świata. Deschamps i jego gracze zostaną też dzisiaj podjęci przez prezydenta Emmanuela Macrona w Pałacu Elizejskim i w jego ogrodach. Tradycyjnie zatrzymają się również w luksusowym hotelu Crillon na placu Zgody, który mają dzisiaj zarezerwowany na wyłączność. Stamtąd do Pałacu Elizejskiego jest zaledwie kilkaset metrów. RP