Kamil Glik przebywa jeszcze w Polsce i walczy z potężnym bólem. - Sam jako piłkarz przeżyłem taki uraz i wiem co to za ból. Nie można się ruszyć, nie można spać. Sytuacja nie jest za ciekawa, ale powiem tak, niektóre urazy na Kamilu goja się, jak na psie. On szybko dochodzi do siebie i regeneruje się, więc może nie będzie tak źle. Trzeba wierzyć i ściskać kciuki za Kamila - mówi serwisowi eurosport.interia.pl Seweryn, który z Glikiem przyjaźni się od czasów wspólnej gry w Piaście Gliwice przed prawie dziesięciu laty. Nasz reprezentacyjny obrońca wkrótce przejdzie szczegółowe badania we Francji, gdzie przebada go profesor Pascal Boileau. - Wiadomo, że Monaco też mocno zaniepokojone jest stanem zdrowia Kamila. To dla nich też kluczowy zawodnik, a przecież wkrótce rozpoczynają tam przygotowania do sezonu, w którym zagrają w Lidze Mistrzów. Jak znam Kamila, to jeśli będzie chociaż cień szansy, żeby pojechać na mundial, to na pewno zrobi wszystko, żeby tak było. To przecież ważna postać dla zespołu nie tylko na boisku, ale także poza nim. To jeden z tych zawodników, który trzyma całą grupę, jest jedną z jej twarzy ze swoją charyzmą. O boisku już nawet nie mówię. Tak jak Robert Lewandowski rządzi z przodu, tak Kamil jest królem w defensywie - podkreśla przyjaciel Kamila Glika. Czy Kamil jest załamany tym co się stało? - On nigdy nie pokazywał swoich emocji, nie chce martwić tym innych. Wiadomo, że po ludzku przeżywa, bo bark mocno go boli, ale nie załamuje się. Zawsze pokazywał charakter. Nie żali się, nie lamentuje. Nawet jak by miał otrzymać sto zastrzyków, żeby zagrać, to zrobi to - tłumaczy obrazowo Seweryn. Przyjaciel z boiska wyśmiewa zarzuty "ekspertów", którzy teraz mądrzą się mówiąc, że zawodnikom powinno się zakazać gry w popularną siatkonogę, podczas której filar naszej defensywy doznał wczoraj fatalnego urazu. - Nie mogą jeździć na nartach, nie mogą robić innych rzeczy. Nie można zawodowego piłkarza zamknąć w złotej klatce i chuchać i dmuchać na niego. To normalni ludzie. Kamil, którego kontuzje dotąd omijały, teraz nabawił się pechowego urazu. Nie takie rzeczy się jednak zdarzały. Kiedyś świetny hiszpański bramkarz Canizares zranił się szkłem z rozbitego flakoniku pod prysznicem i nie pojechał na mundial. Z Kamilem to inna sprawa. Ja jednak wciąż wierzę, że będzie dobrze, zdarzy się cud i pojedzie na wymarzony przez siebie mundial - mówi Damian Seweryn. Michał Zichlarz