Belgowie byli zdecydowanym faworytem starcia o ćwierćfinał piłkarskich mistrzostw świata. Czerwone Diabły wygrały w cuglach zmagania w grupie G i awansowały z kompletem zwycięstw. Japonia zajęła miejsce drugie w polskiej grupie H, awans wzięła po porażce z Polską 0-1 i skandalicznej końcówce, która miała niewiele wspólnego ze sportem w kontekście fair play. Czerwone Diabły w walce o ćwierćfinał MŚ miały szybko i bez wysiłku znokautować Samurajów, ale już od pierwszych minut ci zaskoczyli faworyta i śmiało rozgrywali ataki na jego połowie. Dopiero po kwadransie Belgia ruszyła odważniej do ataku, ale Mertens, Hazard i Lukaku nie byli w stanie przedrzeć się przez defensywę Azjatów. Musieli też uważać na kontry, które Japonia próbowała budować na skrzydłach. W 28 minucie gry Kompany po rzucie wolnym był blisko zamknięcia akcji celnym strzałem, ale Kawashima ruszył na lewy słupek i zdołał powstrzymać defensora Belgii jeszcze w powietrzu. Kilkanaście minut napierali na bramkę rywali piłkarze Czerwonych Diabłów, aż o mało nie zapłacili za błąd swojego bramkarza. Courtois złapał piłkę po akcji Japonii, ta uciekła mu z rąk i toczyła się w stronę bramki. Mogło się zrobić w 44 minucie 1-0, ale bramkarz Belgów dogonił futbolówkę. Po zmianie stron wydawało się, że Belgia szybko napocznie rywala i weźmie awans. I wtedy futbol przypomniał o tym, że jest grą piękną, a zarazem absolutnie nieprzewidywalną. W 48. minucie Haraguchi urwał się na prawej flance, pognał na bramkę Belgii, ograł Vertonghena i pokonał płaskim strzałem Courtoisa. Sensacja wisiała w powietrzu, ale zaraz Belgia ruszyła do ataku i Hazard potężnie kropnął w słupek. Japończycy nie zamierzali się cofać, w 52. minucie wyprowadzili podręcznikowy atak, rozegrali piłkę przed polem karnym Belgów, a akcję potężnym strzałem zamknął Inui. Nie sięgnął jej Courtois i zrobiło się 2-0 dla Azjatów. Czerwone Diabły znalazły się na krawędzi, ale nie zrezygnowały z walki o awans. Akcja za akcją sunęły na bramkę Kawashimy, który w 69. minucie popełnił koszmarny błąd. Po stałym fragmencie gry Vertonghen zaskoczył bramkarza Japończyków. Główkował z narożnika pola karnego i przelobował go, dając swojej drużynie nadzieję na dobry rezultat. I znów do przodu ruszyli Belgowie, Hazard wrzucił piłkę na piąty metr, a rosły Fellaini poszedł w górę i doprowadził do remisu 2-2. Roztrwonili przewagę piłkarze z Japonii, ale nie odpuścili walki i ostatni kwadrans drugiej połowy mógł się podobać. Blisko szczęścia był Honda, tak samo jak pod drugą bramką Chadli i Lukaku. Za każdym razem górą byli bramkarze, a zegar wskazywał kolejne minuty i przybliżał obie ekipy do dogrywki. Jeszcze po strzale Hondy Japonia zyskała rzut rożny, jeszcze wydawało się, że będzie okazja do zadania ciosu i... wtedy Belgowie wyszarpali wygraną i awans. Piłkę złapał po centrze Courtois, wyrzucił daleko do kolegów z ataku, a ci świetnie rozegrali akcję w polu karnym rywali i rezerwowy Chadli strzałem z bliska wpisał się na listę strzelców. To była ostatnia akcja tego meczu, po chwili sędzia zakończył grę. Samurajowie byli tak blisko sprawienia sensacji i wygranej, ale wracają do domów. Belgia w nagrodę zagra z Brazylią w ćwierćfinale MŚ. Belgia - Japonia 3-2 (0-0) Bramki: Jan Vertonghen (69), Marouane Fellaini (74), Nacer Chadli (90) - Genki Haraguchi (48), Takashi Inui (52). Po meczu powiedzieli: Roberto Martinez (trener reprezentacji Belgii): - Właśnie takie rzeczy dzieją się na mistrzostwach świata. Każdy mecz jest testem charakteru. Zwycięstwo odniesione w takich okolicznościach wiele mówi o moim zespole. Przez długi okres to był perfekcyjny mecz w wykonaniu Japończyków. Prowadzili 2-0, a w nas zaczęła się wdzierać frustracja. Ci piłkarze mają jednak niesamowitą mentalności i zdołali przezwyciężyć trudności. Jestem z nich bardzo dumny. Akira Nishino (trener reprezentacji Japonii): - Chcieliśmy wygrać. Nasza drużyna jest wystarczająco silna, a w zestawieniu z Belgią moim zdaniem co najmniej dorównywaliśmy rywalom. Miałem przygotowane plany na różne scenariusze, ale nic nie da się zrobić, kiedy sędzia kończy mecz po straconym golu. Przy rzucie wolnym i różnym liczyłem, że wyprowadzimy decydujący cios. Nadzialiśmy się jednak na perfekcyjny kontratak. W kilka sekund piłka znalazła się pod naszą bramką. - Kiedy prowadziliśmy 2-0 nie chciałem dokonywać żadnych zmian w naszej grze. Chciałem, żebyśmy zdobyli kolejne gole i były ku temu okazje. Kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku, ale w pewnym momencie Belgowie wspięli się na wyżyny swoich możliwości.