- Nigdy nie ustawałem w realizowaniu marzenia z dzieciństwa, jakim były występy w barwach narodowych. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę, że mam już "trzydziestkę", a w lipcu skończę 31 lat, a jeszcze kilka miesięcy temu nie miałem żadnego kontaktu ze sztabu Adama Nawałki - podkreśla. W marcowym meczu z Nigerią, w przerwie zastąpił Łukasza Fabiańskiego. Bartosz ten występ zadedykował zmarłemu w 2015 r. ojcu Markowi, który był żołnierzem. - Podczas ostatniej rozmowy z ojcem, przeprowadzonej w szpitalu, obiecałem mu, że kiedyś zagram dla Polski. I osiągnąłem to - opowiada Białkowski. Nie denerwował się wychodząc na drugą połowę przeciw Nigerii. - Byłem po prostu bardzo dumny. Pomyślałem: "To jest moment dla mojego taty" - wspomina. Na zgrupowaniach w Juracie, a teraz w Arłamowie Białkowski trenuje razem z innymi kolegami z reprezentacji do lat 20, z jaką próbował zawojować świat na turnieju w Kanadzie, w 2007 r. - Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka. Białkowski pamięta dobrze, że po wspólnym wypadzie do lunaparku "Krycha" doznał morskiej choroby, przez którą opuścił mecz z Koreą. W minionym sezonie Białkowski ratował Ipswitch Town w nieprawdopodobnych sytuacjach, był podporą zespołu. Dzięki temu trafił do notesu Adama Nawałki, a później dostał powołanie. Nawałka pokazał na przykładzie Bartosza, że nigdy nie jest za późno na grę w narodowych barwach. Białkowski jest w Arłamowie w gronie czterech bramkarza, oprócz niego i Szczęsnego są nimi Fabiański i Łukasz Skorupski. Bartosz nie jest bez szans jeśli chodzi o złapanie się do trójki golkiperów, którzy pojadą na mundial do Rosji. Na kanale "Łączy nas piłka" Białkowski zdradził, że dba o polską edukację jego dzieci mieszkających razem z nim i żoną w Ipswitch. - To jest fajne, że ludzie bezinteresownie otworzyli szkołę na obczyźnie dla polskich dzieci i moje dzieciaki tak samo do niej uczęszczają w weekendy. Ja też staram się jakoś odwdzięczyć i gdy tylko mam czas, pomagam w pilnowaniu ich - mówił Bartosz. - W domu rozmawiamy tylko po polsku i również dlatego nasze dzieci świetnie sobie radzą w naszym języku. Angielski mają na co dzień w szkole, do godz. 15. Chcemy, aby dzieci nie zapomniały polszczyzny, mówiły w niej perfekcyjnie. Dlatego też posłaliśmy ich do polskiej szkoły, gdzie uczą się nie tylko czytać i pisać w naszym języku, ale też polskiej historii i innych przedmiotów, bo to jest bardzo ważne - podkreśla Bartosz Białkowski. MB