Nie mam pretensji do Adama Nawałki o to, że wykorzystał aż 21 zawodników z 23, których zabrał do Rosji. Rotował, bo liderzy dawnej kadry nie dojechali z formą na MŚ, mieli słabszy sezon w klubach. Nie jestem tylko w stanie zrozumieć, dlaczego rozbroił zespół przed meczem z Senegalem. Będąc bez Kamila Glika i Krzysztofa Mączyńskiego, ze słabszą formą niż podczas Euro 2016 Grzegorza Krychowiaka, zdecydował się na grę tylko "Krychą" jako defensywnym zawodnikiem na środku pola. Rolę ósemki miał pełnić Piotr Zieliński, który jest graczem wybitnie ofensywnym, ale ani on, ani Arkadiusz Milik nie sprawdzili się w meczu z Senegalem. I trudno jest mieć do kogokolwiek pretensje. Zespół, przez odejście od gry z dwójką defensywnych zawodników w środku pola stracił balans. Miał wielu zawodników usposobionych ofensywnie, ale nie wiedział, jak się przebić przez defensywę rywali. Co znacznie gorsze i decydujące o losach Polaków na MŚ, nie wiedział też jak bronić. Daleki jestem od potępiania w czambuł Adama Nawałki. Znam go ponad 20 lat, lubię i szanuję. Uważam go za najlepszego polskiego szkoleniowca od czasów Antoniego Piechniczka. Nawałka to tytan pracy. Najwyraźniej jednak nie zniósł presji. Mundialu, konieczności gry bez Glika, słabszej formy, przez problemy w klubach Błaszczykowskiego, Krychowiaka, a także Milika, który nie był tym zawodnikiem, który miał sytuację za sytuacją w meczach Euro 2016. Stres, presja, spowodowały, że nasz selekcjoner zaprzeczył sam sobie. Ustawienie z dwójką defensywnych na środku pomocy i żelazna defensywa były tajemnica sukcesu Orłów Adama Nawałki we Francji. Teraz rozbrojenie środka drugiej linii jest głównym powodem porażki w Rosji. Senegal był zespołem przeciętnym. Zasłużenie wraca do domu razem z nami. Jednak ograł nas przez dziecinne błędy naszej defensywy, które nie zdarzyły się nam na Euro 2016. Nawałka najwyraźniej nie wytrzymał olbrzymiej presji. Totalny eksperyment, czyli skład i taktykę na mecz z Kolumbią odczytuję jako efekt szoku po porażce z Senegalem. Najlepiej ten mecz puścić w niepamięć. Gdybyśmy wyszli na Kolumbijczyków z taką strategią i składem jak przeciw Japonii, moglibyśmy pewnie i przegrać, ale jedną bramką a nie trzema. A taki wynik, przy remisie z Afrykanami i wobec pokonania Japonii dawałby nam awans, czyli wykonanie planu minimum. Nawałka na Senegal wysłał Thiago Cionka, którego w kolejnych meczach nie wpuścił nawet na minutę. Podobnie było z Arkadiuszem Milikiem, który po dwóch ciężkich kontuzjach w klubie sprawdza się w roli dżokera, ale nie jako pierwszoplanowy piłkarz. To są te detale, które decydują na boisku. Nawałka zasłania się problemami w klubach ważnych zawodników, rzekomymi kłopotami polskiej piłki. Pierwszy argument znany był od dawna, należało działać, a nie czekać na klęskę, a później się nim zasłaniać. Kadra stała się ofiarą sukcesu z Euro 2016. Krychowiak, Kapustka, Grosicki pozmieniali kluby. Zarobili większe pieniądze, ale przestali systematycznie grać, stali się słabszymi piłkarzami. Ostatnie dwa lata nie zadziałały też na korzyść Błaszczykowskiego i Piszczka. Nie tylko oni przegrywają z mijającym czasem. Argument o niedostatku talentów w polskiej piłce jest mocno nietrafiony. Odstrzelony w pierwszej kolejności przez Nawałkę Krzysztof Piątek za grube miliony wyjeżdża do Włoch, dołącza do rekordowej kolonii występujących w Serie A Polaków. Jedynego obok Kamila Glika zwycięzcę MŚ - Jana Bednarka najpierw kupiło za sześć milionów euro FC Southampton, a dopiero później szansę w kadrze dał mu Nawałka. Jako piłkarza Lecha nie cenił go tak bardzo. Wbrew tym słabszym momentom, dałbym jeszcze kolejną szansę naszemu selekcjonerowi. I gorąco do tego namawiam prezesa Zbigniewa Bońka. Wprawdzie zewsząd słyszę, że klamka zapadła, głowa Nawałki spadła i potrzebny jest reset. Według mnie, nie jest potrzebny. Poza tym, któż lepiej poprowadził kadrę od pana Adama? Ktoś z kraju? - Nie wierzę w maga z zagranicy - uzasadniał wybór Nawałki prezes Boniek i warto przypomnieć te słowa. Spójrzmy na całość spokojnie i z pewnym dystansem: ma rację Kamil Glik, twierdząc, że Adam Nawałka przywrócił reprezentację Polski do świata żywych. Dzięki niemu zaczęła się zaliczać do mocarstw Europy. Na świecie jeszcze sobie nie poradziła, ale Nawałka zasługuje na drugą szansę. Tym bardziej, że szatnia stoi za nim murem, a światłem w tunelu jest młodzież: Bednarek, Kurzawa, Góralski, Kownacki. Żurkowski i inni czekają w kolejce. Jedyne, co bym zmienił w naszym sztabie, to wprowadził tam osobę, która byłaby w stanie wejść w konstruktywny spór z naszym selekcjonerem. Przy całym szacunku dla obecnych asystentów, każdy z nich wykonuje świetną robotę, ale też każdy jest zbyt grzeczny, zbyt podległy szefowi. Słyszałem o jednej zabawnej sytuacji, która najlepiej to obrazuje. Sztab czekał na Okęciu na przylot Adama Nawałki. Samolot się opóźniał, więc trenerzy poszli zjeść obiad. W końcu selekcjoner dotarł i przywitał swych ludzi w ten sposób: - To jak panowie? Może na początek zjemy obiad - zaproponował? Bez choćby słowa sprzeciwu wszyscy, jak jeden mąż, poszli na drugi posiłek. Zrobili to nie dlatego, że są obżartuchami, tylko najzwyczajniej bali się sprzeciwić bossowi, czy przyznać do tego, iż już jedli. Dlatego sztab potrzebuje kogoś, kto w jego interesie powie: "Dzięki Adam, my już po posiłku", a przed następnym starciem z "Senegalem" powie swoje "nie": "Hej! Adam! Ale taka taktyka jest wbrew naszym ideałom! Nigdy jej należycie nie przetestowaliśmy! Grajmy ‘swoje’!" Michał Białoński