Upragnione trzy punkty znalazły się na koncie "Biało-Czerwonych" dopiero w ostatnim meczu grupowym z Japonią. W honorowym spotkaniu Polacy wygrali z Japonią 1-0, ale jednak większe emocje od bramki wzbudziły ostatnie minuty przed gwizdkiem sędziego, podczas których piłkarze obu zespołów nie wykazywali już zainteresowania grą. - Brzydkie było pożegnanie naszych piłkarzy z mistrzostwami świata. Obawiam się, że bardziej niż skromne zwycięstwo, zapamiętane zostaną ostatnie kuriozalne minuty, w których żadnej drużynie nie chciało się już walczyć - skomentował Adam Małysz na swoim oficjalnym koncie na Facebooku. Istotnie, w ostatnich minutach meczu, widzowie byli świadkami totalnego antyfutbolu. Japonia dowiedziawszy się, że Kolumbia strzelił bramkę Senegalowi, dzięki czemu nikła porażka 0-1 i tak dawała jej awans, przestała nacierać. Grający o honor nasi reprezentanci, zadowoleni z prowadzenia, też się do tego nie kwapili. Dlatego mecz zamienił się w nudny, sporo było podań wszerz boiska, a publiczność gwizdała, domagając się walki do końca. Sędzia nie zlitował się nad piłkarzami - doliczył aż trzy minuty. Duży zawód przeżył Jakub Błaszczykowski, który miał zaliczyć swój 101 mecz w reprezentanci Polski. Skończyło się na tym, że przez kilka minut postał przy linii bocznej boiska i nie doczekał się zmiany, bo nie było żadnej przerwy w grze. Adam Małysz, obecny dyrektor w Polskim Związku Narciarskim, stale komentował w mediach społecznościowych poczynania naszej drużyny i, jak sam napisał, mocno ściskał kciuki za podopiecznych Adama Nawałki. AB