Droga Michała Pazdana do reprezentacji Polski i do tytułu "Ministra obrony narodowej" była długa i naznaczona ciężką pracą. To stało się zresztą cechą charakterystyczną chłopaka z Nowej Huty, który przez Zabrze i Białystok przedarł się do Legii Warszawa i polskiej kadry. Z "Wojskowymi" właśnie zdobył trzecie z rzędu mistrzostwo Polski, a z drużyną Adama Nawałki szykuje się do walki na mundialu w Rosji. "Pazdek" w tym czasie miał wzloty i upadki, ale zawsze z wielką pokorą i zaskakującym momentami spokojem robił swoje. Czy krył na boisku Cristiana Ronalda w walce o półfinał Euro 2016, czy w Klagenfurcie, kiedy przyglądał się jako 21-latek poczynaniom starszych kolegów na murawie podczas Euro 2008. Chłopak z Huty Przygodę z piłką i pierwsze szlify Michał Pazdan zdobywał w nowohuckim Hutniku. Jako młody chłopak był jeszcze świadkiem ostatnich sukcesów klubu w Ekstraklasie i pucharach (słynny dwumecz z AS Monaco w Pucharze UEFA). Szybko zaczął się jednak upadek Hutnika, a gdy nastoletni Pazdan zaczynał pukać do pierwszej drużyny, ta balansowała między drugą, a trzecią ligą. Początki w klubie nie były łatwe, sam piłkarz opowiadał po latach mediom, że nie był najlepszy w swojej grupie wiekowej. Wielu było chłopaków bardziej uzdolnionych, ale to Michał Pazdan stał się wzorem zaangażowania i ciężkiej pracy. I w ten sposób, krok po kroku, pokonywał kolejne szczeble w drużynie, by wreszcie zadebiutować w pierwszym zespole w wieku 17 lat. Zawzięty, zdeterminowany i niezwykle zaangażowany. Tak jak jego poprzednicy w Hutniku, którzy brak talentu nadrabiali ciężką pracą: Tomasz Hajto, Kazimierz Węgrzyn czy Marcin Wasilewski. Ten ostatni zresztą, tak jak Pazdan, wychował się w latach 90. na jednym z nowohuckich osiedli. Czasy nie były kolorowe, piłka była ciekawą alternatywą dla młodego człowieka, ale nie gorszą niż przesiadywanie na osiedlowej ławce i raczenie się napojami bogatymi w procenty. Michał Pazdan wybrał ciężką pracę, robił stałe postępy w klubie i grał w nim do końca nauki w XII Liceum Ogólnokształcącym. Po maturze przyszedł czas, by postawić kolejny krok przed siebie i spróbować piłkarskiego chleba na Śląsku. Tak się złożyło, że skauci Górnika Zabrze mieli bardzo dobre rozeznanie w nowohuckiej drużynie, która od lat była znana z bardzo dobrego szkolenia młodzieży. Pazdan jako 20-latek znalazł się w legendarnym klubie i szybko stał się podstawowym piłkarzem 14-krotnego mistrza Polski. Co więcej, w grudniu dostał powołanie do reprezentacji Polski i zadebiutował z orzełkiem na piersi w wygranym 1-0 meczu z Bośnią i Hercegowiną. Razem z Pazdanem przygodę z kadrą rozpoczęli wówczas Tomasz Lisowski i Szymon Pawłowski, a kapitanem zespołu był bramkarz Mariusz Pawełek. Selekcjoner Leo Beenhakker szukał nowych twarzy do drużyny, która po słabym początku eliminacji Euro 2008 zaczynała grać ciekawą piłkę i ogrywać faworytów (2-1 z Portugalią na Stadionie Śląskim czy 1-0 z Belgią w Brukseli). Te mecze Michał Pazdan oglądał jako kibic przed telewizorem, a gdy w marcu 2007 roku jechał w roli kibica do Kielc (Polska - Armenia 1-0), nie mógł nawet śnić o tym, że za kilka miesięcy znajdzie się w tej drużynie i szybko zdobędzie zaufanie selekcjonera swoją pracowitością i zawziętością na murawie. Już wybierał się na studia i... nigdy na nie nie dotarł. Beenhakker oszalał? Jeszcze ciekawiej zrobiło się wiosną 2008 roku. Leo Beenhakker zauważył w młokosie coś, czego nie widzieli inni selekcjonerzy i Michał Pazdan zadomowił się w drużynie narodowej. Holender powoływał go na kolejne mecze towarzyskie i na zgrupowanie przed Euro 2008, by zabrać do Austrii w roli zmiennika. Początki w drużynie były ciężkie, ale i czasami wesołe. - Melduję się w hotelu Sheraton. Bluza z kapturem, szerokie spodnie, łysa głowa... Nie wyglądałem szczególnie wyjściowo. Mówię w recepcji: "Przyjechałem na zgrupowanie reprezentacji". Gościowi mało oczy nie wyskoczyły z orbit, wziął mnie za żartownisia. Poprosił ochroniarza, aby wyrzucił mnie z hotelu - wspominał przed laty w "Przeglądzie Sportowym". W końcu udało się dostać na zgrupowanie. A tam czekał inny piłkarski świat. W defensywie rządzili wówczas Michał Żewłakow, Jacek Bąk czy Dariusz Dudka. Pazdan pracował, zdobywał piłkarskie szlify i spełniał swój sen, na który - jak to ma w zwyczaju - po prostu ciężko zapracował. W turnieju nie zagrał. A gdy Leo Beenhakker ogłosił, że zabiera 21-latka na finały, wielu nie mogło się nadziwić i zastanawiało się, po co Biało-Czerwonym taki piłkarz. Nazywano go pupilem trenera, odmawiano piłkarskiej klasy. W wywiadach delikatnie wyśmiewali go nawet koledzy z kadry, choć sam Beenhakker głównie komplementował i ochrzcił "Piranią". "Wystarczy powiedzieć mu: "Patrz, to tamten. Nie daj mu żyć". I on przykrywa go całkowicie" - zachwycał się Holender. Co widział w młokosie? Odpowiedź miała pojawić się po latach, a droga do pierwszego składu kadry okazała się być kręta i tradycyjnie bardzo ciężka. - Nigdy nie byłem wielką piłkarską nadzieją, nie grałem w kadrach juniorskich, o pierwszej reprezentacji nawet nie marzyłem - przyznał w jednym z wywiadów. Po powrocie z Euro Michał Pazdan stał się filarem Górnika, który został zdegradowany do I ligi. Na zapleczu elity grał jednak tylko przez jeden sezon, a duża w tym zasługa Adama Nawałki, który z początkiem 2010 roku objął zespół i pół roku później świętował z nim awans do Ekstraklasy. Z Nawałką "Pazdek" poznał się jeszcze w kadrze, gdzie były reprezentant był asystentem Beenhakkera. Szybko swoją zawziętością i pracowitością stał się żołnierzem Nawałki, który nie zapomniał o obrońcy po latach. Ich drogi dopiero miały się skrzyżować. Obrońca w Ekstraklasie czuł się jak ryba w wodzie, ale nie miało to przełożenia na powołania. Kolejni selekcjonerzy - Stefan Majewski, Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik - nie zdecydowali się postawić na chłopaka z Nowej Huty. Wszystkie drogi prowadzą do Legii Nie zmieniło tego przejście do Jagiellonii Białystok w 2012 roku i pozycja czołowego defensora rozgrywek, którą Pazdan dzierżył już niemal z urzędu. Przełom nastąpił w 2013 roku, gdy władze PZPN zdecydowały się postawić na Adama Nawałkę i uczynić go selekcjonerem w miejsce Waldemara Fornalika. Jego zespół nie awansował na mundial w Brazylii, a eliminacje zakończył w kiepskim stylu. Decyzja Zbigniewa Bońka mogła być jedna, zmiana w fotelu selekcjonera. - Jesteśmy przekonani, że dokonaliśmy dobrego wyboru. Zadanie reprezentacji i nowego selekcjonera jest oczywiste zakwalifikować się do finałów mistrzostw Europy 2016 we Francji - powiedział po podpisaniu umowy z Adamem Nawałką prezes PZPN Zbigniew Boniek. Były reprezentant Polski rządy objął 1 listopada, a już po dwóch tygodniach grał pierwsze towarzyskie mecze, ze Słowacją i Irlandią.Od pierwszego zgrupowania Michał Pazdan dostał od selekcjonera kredyt zaufania i znów - ciężką pracą i zaangażowaniem - zapracował na swoje miejsce w kadrze. Ze Słowacją i Irlandią zagrał niemal jako pewniak. Drużyna narodowa z defensywą miała problemy od miesięcy i początki Nawałki były ciężkie. Ale to od wyników 0:2 we Wrocławiu, a później 0:0 w Poznaniu rozpoczęła się droga do miejsca w czołowej dziesiątce rankingu FIFA. Drużyna rosła z miesiąca na miesiąc i tak samo rośli niektórzy reprezentanci. Pazdana w roku 2014 w kadrze niemal nie było. Zagrał dwa sparingi w Abu Zabi, a później musiał walczyć z urazami i w zasadzie stracił cały sezon. Jagiellonia bez swojego filaru broniła się przed spadkiem, a droga do reprezentacji - po pięciu meczach w jej barwach - znów znacznie się wydłużyła. Zwłaszcza, że jesienią "Pazdek" doznał poważnego urazu kolana i pozostało mu walczyć o powrót w roku 2015. Ten był w karierze Michała Pazdana przełomowy. Jaga grała naprawdę świetnie i do samego końca biła się o mistrzostwo. Ostatecznie rozgrywki zakończyła na miejscu trzecim, a czołowy obrońca Lotto Ekstraklasy dostał ofertę, której nie mógł odrzucić. 25 czerwca podpisał czteroletni kontrakt z Legią Warszawa i już w debiucie zaliczył swój pierwszy występ w europejskich pucharach. Został też wicekapitanem drużyny, która zgarnęła dublet i rozpoczynała dopiero marsz po kolejne trofea w kraju. Sezon 2015/2016 był bardzo udany, Michał Pazdan został "Ligowcem Roku" w Plebiscycie Piłki Nożnej i już na stałe zameldował się w drużynie narodowej. Od meczu ze Szkocją w Glasgow (pamiętne 2-2) nie oddał już do końca zwycięskich eliminacji miejsca w kadrze, a do Francji pojechał jako pewniak. I jako jeden z nielicznych, który ME już widział na własne oczy. Tym razem osiem lat starszy i na zdecydowanie innym etapie kariery, niż w Austrii w 2008 roku. Minister obrony Nikt nie spodziewał się jednak, że żołnierz Adama Nawałki wyrośnie podczas Euro na bohatera zespołu i popularnością przyćmi nawet Roberta Lewandowskiego. A wszystko zaczęło się tak niewinnie, od jednej relacji ze zgrupowania kadry, która pojawiła się na kanale "Łączy nas piłka". Piłkarze reprezentacji żartowali z fryzury Pazdana i z tego, że nawet po 120. minutach gry jest idealna. Powód? Michał Pazdan od lat jest łysy i takim "uczesaniem" przysporzył kolegom i fanom sporo radości. Euforia przyszła dopiero po fazie grupowej. Zwycięstwo z Irlandią Północną (1-0), remis z Niemcami (0-0) i wygrana z Ukrainą (1-0) dały awans z grupy. Polacy nie stracili w niej gola i spora w tym zasługa Pazdana, który zaczął się specjalizować w neutralizowaniu napastników rywali. Gdzie byli oni i gdzie znalazła się piłka, tam był i Pazdan, który odbierał chęć do gry i wyrastał na bohatera kadry. Dwa dramatyczne mecze ze Szwajcarią i Portugalią (oba zakończone remisem 1-1 i seriami karnych) nie zmieniły tego obrazu, a już przed meczem z Portugalczykami internet zalały memy z Cristiano Ronaldo i Michałem Pazdanem w roli głównej. Motyw przewodni? CR7 dopytuje, kim jest Pazdan i boi się, że i jego zablokuje. A to był dopiero początek, bo Pazdan stał się bohaterem dowcipów ("Przychodzi Nawałka do szatni i pyta: co tu tak czysto? Zawodnicy odpowiadają chórem: Pazdan wszystko pozamiatał"), a nawet piosenki disco polo ("Kogo chcesz dziewczyno? Ja wiem! Pazdana!") - śpiewał kibic reprezentacji Polski. Prawdziwa "pazdanomania" bardzo zaskoczyła piłkarza, który po ciężkim turnieju chciał spędzić w spokoju trochę czasu z żoną i synkiem. Nie miał zbyt wielu okazji. To wizyta u prezydenta, to spotkanie z burmistrzem Niepołomic, gdzie mieszka. A za chwilę sezon w Legii Warszawa, kolejny wyjątkowy. No i najważniejsze. Nadany przez kibiców tytuł "Ministra obrony". Przy nim blaknie nawet ten prestiżowy w świecie futbolu, odkrycie mistrzostw Europy 2016 według UEFA i magazynu "France Football". Wydawało się, że chłopak z Huty trafi do jakiegoś klubu za granicą. Po Euro 2016 ofert nie brakowało, ale defensor został w Legii, by przeżyć historyczny i wyczekany 20 lat awans do Ligi Mistrzów, fenomenalne potyczki z Realem Madryt (3:3) czy Borussią Dortmund (4:8), a także pełen zawirowań sezon zakończony mistrzostwem Polski. Tak samo zresztą jak ten ostatni. Choć bez sukcesów w Europie, znów zakończony w Polsce dubletem i pozycją niepokonanego od trzech sezonów hegemona. Wszystko oczywiście w cieniu Biało-Czerwonych i zwycięskiej walki o mundial w Rosji. Michał Pazdan zagrał w siedmiu z dziesięciu meczów eliminacji i na wyjazd do Rosji ciężko wespół z kolegami zapracował. Znów były chwile triumfu (3:0 z Rumunią czy 4:2 z Czarnogórą), były potknięcia (0:4 z Danią), a także kontuzje i momenty zwątpienia. Ale dziś Michał Pazdan jest w talii Adama Nawałki pewniakiem i kibice czekają, aż 19 czerwca w Moskwie wybiegnie na murawę w meczu z Senegalem. Ale najpierw, jak to w karierze Michała Pazdana, ciężka praca i walka o każdą piłkę. - Życie mnie nauczyło, żeby niczym się nie nakręcać - odpowiada na pytania o medal w Rosji i kolejne zwycięstwa reprezentacji Polski. Michał Pazdan Urodzony 21 września 1987 roku w KrakowiePrzebieg kariery: 2007-2012 Górnik Zabrze 127 meczów (3 gole)2012-2015 Jagiellonia Białystok 86 (3)2015- Legia Warszawa 81 (0) 2007- reprezentacja Polski 31 (0) Krzysztof Gaweł