Kiedy przed losowaniem piłkarskich mistrzostw świata 2018 rozmawialiśmy z trenerem Henrykiem Kasperczakiem, ten mówił o kwintecie reprezentacji z Afryki. - Na pewno zespołem o niesamowitym potencjale jest Nigeria. Mieli trudniejszy okres przez kilka lat, ale wychodzą z tego. Mają teraz nową generację piłkarzy i mogą coś zrobić. Jest też mocny Senegal. Piłkarze stamtąd grają w dobrych europejskich klubach, a perspektywiczny zespół ma też Maroko. To drużyny, które mogą sprawić niespodziankę - mówił nam "Henri". Teraz "Biało-Czerwonym", w pierwszym mundialowym meczu w Rosji przyjdzie się zmierzyć właśnie z Senegalem. Od "Białego Czarodzieja" do Kasperczaka Na początku tego wieku reprezentacja z tego kraju należała do najlepszych nie tylko na swoim kontynencie. W 2002 roku, dowodzeni przez "Białego Czarodzieja", jak mówiono i pisano o legendarnym francuskim trenerze Bruno Metsu, wywalczyli wicemistrzostwo kontynentu, a później okazali się rewelacją azjatyckich mistrzostw świata, eliminując po drodze Francję, Urugwaj czy Szwecję. "Lwy Terangi" doszły wtedy do ćwierćfinału, gdzie po dogrywce 0-1 ulegli Turcji. Gwiazdą zespołu był słynny El Hadji Diouf. Do tego dochodzili inni świetni piłkarze, jak bramkarz Tony Sylva, z racji budowy nazywany "Szafą" Papa Bouba Diop czy świetni z przodu Henri Camara oraz Khalilou Fadiga. Potem nastąpił okres stagnacji. Tym, który miał odrodzić futbol w Senegalu i zdobyć dla niego pierwsze mistrzostwo Afryki, którego nigdy w historii nie udało się jeszcze zdobyć, był Henryk Kasperczak. Doświadczony polski trener prowadził "Lwy Terangi", jeszcze z gwiazdami MŚ z Korei i Japonii, w latach 2006-08. Skończyło się na wielkiej klapie. Piłkarze zamiast ciężko pracować zabawiali się po treningach i zaliczyli klęskę podczas Pucharu Narodów 2008 roku w Ghanie. Byłem wtedy na miejscu w Tamale i z bliska mogłem widzieć, jak wściekał się na swoich zawodników spokojny zazwyczaj trener Kasperczak, który po drugim meczu w grupie zrezygnował z prowadzenia takiej kadry. Liczcie się z porażką - Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Mamy nie tylko wielkie indywidualności i świetnych piłkarzy, jak Sadio Mane, Cheikhou Kouyate czy Idrissa Gana Gueye, z którym byłem w kadrze juniorów Senegalu, ale też jesteśmy mocni, jako zespół. Powiem ci, jak będzie - w pierwszym meczu musicie się liczyć z porażką, bo Senegal w meczach otwarcia mistrzostw świata czy Pucharu Narodów zawsze wygrywa. To drużyna, która stać co najmniej na ćwierćfinał mistrzostw świata - mówi Idrissa Cisse, senegalski napastnik hiszpańskiego czwartoligowca Villacarillo CF, który przez kilka lat grał w Polsce, zaliczając m.in. dziesięć występów w Ekstraklasie w barwach Podbeskidzia Bielsko-Biała. "Lwy Terangi", bo taki jest przydomek Senegalczyków, miały trochę szczęścia w eliminacjach. "Pomógł" im przegrany mecz z RPA na terenie rywala w listopadzie zeszłego roku. O co chodziło? Okazało się, że w porażce "palce maczał" sędzia z Ghany Joseph Lapmtey, który m.in. podyktował karnego z kapelusza dla Południowoafrykańczyków. Arbiter został dożywotnio zawieszony, a mecz powtórzony. Trzy punkty z wygranej powtórki dały upragniony, drugi w historii awans do finałów MŚ. Grają w Polsce Teraz Senegalczycy, po raz pierwszy w historii, zagrają z Polską. Co łączy oba kraje? Choćby całkiem spora liczba piłkarz z tego kraju na naszych boiskach. W Polsce od Ekstraklasy, po B-klasę, według portalu Afrykagola.pl, występuje 12 graczy z tego pięknego kraju Afryki Zachodniej. Po Nigeryjczykach (34) i Tunezyjczykach (17), to najliczniejsza piłkarsko nacja z Czarnego Kontynentu na naszych stadionach. Michał Zichlarz