To dotychczas najbardziej jednoznaczny sygnał ze strony polskich władz. Wcześniej o możliwości bojkotu rosyjskiej imprezy przez najważniejszych polityków wspominał już Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Krzysztof Szczerski poszedł jednak krok dalej - jak stwierdził, prezydent Duda podjął już decyzję i nie będzie uczestniczył w Rosji podczas mundialu jako oficjalny przedstawiciel polskich władz. Gdy padło jednak pytanie o to, czy takie samo stanowisko będzie także wówczas, gdyby Polacy zagrali w finale, szef gabinetu prezydenta odpowiedział: "Mówimy na razie o inauguracji, na którą niektórzy z innych państw by się wybierali". Wszystko po tym, jak wyszło na jaw, że były rosyjski szpieg Siergiej Skripal i jego córka zostali otruci w Wielkiej Brytanii, a premier tego kraju Theresa May zapowiedziała, że nikt ani z jej rządu, ani z rodziny królewskiej nie pojawi się w Rosji podczas mistrzostw świata. Pierwsze doniesienia, opublikowane przez dziennik "The Times" wskazywały, że do bojkotu dyplomatycznego mogą też przyłączyć się władze Australii oraz Japonii. Na razie nie zostało to potwierdzone. Faktem jest jednak, że również inne kraje - wprawdzie bez konkretów - ale mówią otwarcie o rozważaniu takiej opcji. Chodzi przede wszystkim o państwa skandynawskie. Ministrowie spraw zagranicznych Szwecji i Danii przyznali, że "różne możliwości są brane pod uwagę", choć żadna decyzja jeszcze nie zapadła. Podobne stanowisko prezentuje Islandia. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu władze czterech mocarstw - Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji - przyznały we wspólnym oświadczeniu, że odpowiedzialność rosyjskich władz to jedyne wiarygodne wyjaśnienie po ataku chemicznym na byłego szpiega. Mimo że Rosja niezmiennie to odrzuca. Od początku marca relacje na linii Londyn - Moskwa są lodowate. Brytyjczycy wydalili już 23 rosyjskich dyplomatów (na 59 przebywających na terenie Zjednoczonego Królestwa) i zamrozili kontakty z Rosjanami, zamykając m.in. placówkę British Council w Moskwie. Jest to jednak "tylko" bojkot dyplomatyczny. Nie wydaje się w żaden sposób prawdopodobne, aby ktokolwiek zdecydował się na bardziej drastyczne kroki, a już na pewno nie na wycofanie swojej drużyny z turnieju. W grze są bowiem zbyt duże interesy i potężne pieniądze, przede wszystkim ze strony stacji telewizyjnych. Zapowiedź nieuczestniczenia w oficjalnych spotkaniach związanych z turniejem to jedyne, co mogą dzisiaj zrobić politycy. Remigiusz Półtorak