Blisko półroczna rehabilitacja asa kadry Adama Nawałki dobiegła końca 3 marca, gdy Milik po 161 dniach wybiegł na boisko w meczu z Romą. Bramkostrzelny napastnik dostał od trenera piętnaście minut tuż po utracie trzeciego gola, a jego zespół przegrał u siebie z rzymianami 2-4. W kolejnych dwóch tygodniach Polak zaliczał tylko epizody. Najpierw pojawił się na trzy minuty w meczu z Interem Mediolan (0-0), a następnie dostał osiem minut w spotkaniu z FC Genoą (1-0). Wielkim impulsem przed mundialem w Rosji, który zbliża się wielkimi krokami, może okazać się pierwsza od czasu zerwania więzadeł w kolanie obecność na zgrupowaniu kadry. Należy spodziewać się, że Milik będzie istotnym ogniwem w dzisiejszym spotkaniu towarzyskim z Nigerią oraz wtorkowym z Koreą Południową. Kilka miesięcy temu, na krótko przed powrotem Milika na boisko, trener Napoli wypowiedział w kontekście Polaka niepokojąco brzmiące słowa. - Arek fizycznie jest przygotowany do powrotu na boisko. Problem to psychika Polaka, teraz wszystko tkwi w jego głowie. Czekam, żeby powiedział, kiedy będzie gotowy - powiedział Sarri. Słowa szkoleniowca odbiły się głośnym echem i, rzecz jasna, dotarły do samego zainteresowanego. Odniósł się do nich w rozmowie z reporterem TVP Sport. "Nie chcę tego komentować, bo takie słowa troszeczkę mnie śmieszą. Pierwsza rzecz jest taka, że doktor podejmuje decyzje, czy zawodnik jest gotowy czy nie. Doktor powiedział, że byłem gotowy, a ja uważałem troszeczkę inaczej, chciałem trochę dłużej poczekać, bo nie czułem się na boisku aż tak dobrze, jak powinienem. Wydaje mi się, że moje odczucia są o wiele ważniejsze niż to, co mówi doktor. Dlatego stwierdziłem, że potrzebuję jeszcze trochę czasu, by się wzmocnić i wrócić jeszcze silniejszy. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to nie jest już mój problem. Ja chciałem wrócić, gdy będę jak najlepiej przygotowany do gry w piłkę nożną, a nie po to, by być" - powiedział Milik w wywiadzie, opublikowanym na sport.tvp.pl. AG