Carlos, jakie to uczucie - wygrać z Francją, jednym z faworytów mundialu i to na jej terenie? - Piękne... Nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego. Zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie przy żywiołowo dopingującej publiczności. Aż chce się grać jak najczęściej w takich meczach. Choć do przerwy, trzeba przyznać, mieliśmy trochę problemów. Dopiero w drugiej połowie naprawiliśmy wszystkie błędy. Dlatego generalne wrażenie jest wręcz znakomite. Co się stało, że nagle obraz gry tak się zmienił? - Zaczęliśmy grać bardziej agresywnie i ofensywnie. Stwarzaliśmy groźne sytuacje, które - jak się okazało - przyniosły skutek. Jakie znaczenie ma to zwycięstwo w kontekście przygotowań do mundialu? - Myślę, że ogromne i nie tylko z tego powodu, że we Francji - historyczne. Przede wszystkim pozwoli nam nabrać jeszcze większego zaufania do gry z mocnymi przeciwnikami. Choć nasze nastawienie jest też takie, że nie należy tego przeceniać, bo to był jednak mecz towarzyski. Ale dla wyrobienia większej pewności siebie - na pewno ważny. Co było kluczem do wygranej? - Myślę, że nastawienie mentalne. Wiedzieliśmy, co chcemy grać i nie poddaliśmy się nawet przegrywając dwiema bramkami. Z Paryża Remigiusz Półtorak