Trener Jose Nestor Pekerman zaskoczył, ale tylko połowicznie. Mimo prób na zamkniętych treningach, nie zdecydował się na test ustawienia z trzema obrońcami, pozostając wierny dotychczasowej taktyce. Na środku obrony zagrali więc Davinson Sanchez i Yerry Mina, a po bokach Santiago Arias i Frank Fabra. Poważna zmiana nastąpiła za to w ataku, bo Radamel Falcao dostał wsparcie od będącego w niezłej formie w Sevilli Jose Muriela, na którego selekcjoner postawił w miejsce zapowiadanego Duvana Zapaty. James Rodriguez, centralny punkt ekipy "profesora" Pekermana grał za nimi, choć jeszcze częściej schodził też do boku; dla niego to poboczny efekt ustawienia z dwoma napastnikami. O tym, że na Stade de France będzie trudno, Kolumbijczycy doskonale wiedzieli na długo przed meczem, ale chyba nie przypuszczali, że gospodarze dosłownie rzucą się na nich od pierwszych minut. Nasi rywale na mundialu zostali przez pierwszy kwadrans niemal całkowicie zamknięci na własnej połowie. Ataki sunęły z obydwu stron, bo Francuzi od razu wyczuli, gdzie mogą być słabe punkty rywali - przede wszystkim po bokach. Kara przyszła dosyć szybko. Wprawdzie większą aktywność przejawiał Kylian Mbappe na prawym skrzydle, ale skuteczny cios przyszedł z drugiej strony. Po akcji Thomasa Lemara, błąd popełnił David Ospina, wypuszczając piłkę z rąk. Olivier Giroud łatwo wbił piłkę pod poprzeczkę. Gdy już Kolumbijczycy nieśmiało zbliżali się do pola karnego, osamotniony Falcao miał problemy z właściwym przyjęciem piłki. Kolumbijczyków mogła zaskoczyć agresywność Francuzów w środku pola. Mimo zapowiadanego braku Paula Pogby (a może właśnie dlatego, bo pomocnik Manchesteru United rzadko grał ostatnio w klubie), N’Golo Kante i Blaise Matuidi likwidowali w zarodku wszystkie próby groźniejszych akcji. Na tym tle gra doświadczonych Carlosa Sancheza i Abela Aguilara mogła pozostawiać do życzenia. Przynajmniej na tle twardo i zdecydowanie grających przeciwników. Długo potwierdzało się, że obydwaj niekoniecznie są w życiowej formie. O tym, że kolumbijską obronę dość łatwo można wyprowadzić w pole przy szybkim ataku i dobrej technice przekonaliśmy się po dwóch kwadransach. Wzorowo rozprowadzona kontra przez Griezmanna, wprowadziła ogromny chaos w defensywie "Los Cafeteros" i zakończyła się golem drugim, tym razem Lemara. I wtedy Kolumbijczycy nieoczekiwanie dostali wiatr w żagle. W pierwszej groźnej sytuacji pod bramką Francuzów Muriel pokonał Hugo Llorisa, wykorzystując niezdecydowanie obrońców i bramkarza, a niemało kibiców rozproszonych po całym stadionie w tradycyjnych koszulkach żółtych uwierzyło, że to jeszcze nie koniec. Rzeczywiście, gra się trochę wyrównała, ale szybkie kontry wyprowadzane przez Francuzów były bardzo groźne. Ale przede wszystkim pokazywały, że w obronie kolumbijskiej są luki, bo z jednej strony D. Sanchez z Miną nie tworzą jeszcze zgranej pary, z drugiej - ataki prawym skrzydłem i przyspieszenie Mbappe sprawiały ogromne trudności Fabrze. W jednej z takich szybkich akcji zrehabilitował się Ospina, wygrywając pojedynek sam na sam z Griezmannem, rozgrywającym 50. mecz w narodowych barwach. Po przerwie gra się całkowicie odmieniła. Kolumbijczycy zaatakowali śmielej i szybko mieli nawet znakomitą okazję. Znakomitym podaniem za plecy obrońców popisał się C. Sanchez, a Muriel strzałem z woleja nieznacznie chybił. Zresztą, za chwilę miał jeszcze lepszą okazję, ale tym razem Lloris końcami palców wybił piłkę na rzut rożny. Podopieczni Jose Pekermana wyraźnie przejęli inicjatywę, a szczególnie narażona na ataki była prawa strona Francuzów. Wreszcie kolumbijski środek pola zaczął grać lepiej, a James dużo pracował na całym boisku. I został za to nagrodzony. Po jego znakomitym podaniu z prawego skrzydła, Falcao mógł tylko dokładnie przymierzyć, aby strzelić wyrównującego gola. 2-2! I wtedy nadszedł jeszcze decydujący cios, który zadał Juan Quintero z rzutu karnego. Kolumbijczycy pokazali, szczególnie w drugiej części gry, że mimo braku w składzie podstawowych bocznych pomocników - Juana Cuadrado i Edwina Cardony - nadal są niezwykle groźnym przeciwnikiem. Co ważne, potrafili się podnieść, nawet przegrywając dwiema bramkami, pokazując przy tym ducha drużyny. Z Francją w najlepszym składzie, i to na jej terenie, to duża sztuka. Niewątpliwie dużo punktów zarobił u selekcjonera Luis Fernando Muriel, ale kolejny raz bardzo dobrym dyrygentem okazał się James Rodriguez. Francja - Kolumbia 2-3 (2-1) 1-0 Giroud (11.) 2-0 Lemar (27.) 2-1 Muriel (28.) 2-2 Falcao (62.) 2-3 Quintero (85. rzut karny) Francja: Lloris - Sidibe, Varane, Umtiti, Digne (74. Hernandez) - Kante, Matuidi (65. Pogba) - Mbappe (65. Dembele), Lemar - Griezmann (82. Thauvin), Giroud (71. Ben Yedder). Kolumbia: Ospina - Arias, D. Sanchez, Mina, Fabra - Uribe (87. Barrios), C. Sanchez, Aguilar (67. Lerma), James (82. Quintero) - Muriel (75. Izquierdo), Falcao (67. Zapata). Żółte kartki: Digne - Mina, Aguilar. Sędziował: Adrien Jaccottet. Remigiusz Półtorak z Paryża