Pomimo pięciu Złotych Piłek, czterech pucharów Ligi Mistrzów oraz ponad sześciuset bramek zdobytych w zawodowym futbolu Messi wciąż nie może przezwyciężyć ciągnących się za nim od lat demonów Diego Maradony. Zwłaszcza w Argentynie panuje powszechne przekonanie o tym, że "La Pulga Atomica" nie może być stawiany na równi z "Boskim Diego", mistrzem świata z 1986 roku, dopóki nie osiągnie czegoś wielkiego z drużyną narodową. Samotność największego A jak dotąd nie osiągnął praktycznie niczego, może poza mistrzostwem olimpijskim z 2008. Nie oznacza to jednak, że był od tych sukcesów daleki. Trzy lata temu poprowadził rodaków do finału brazylijskiego mundialu, w którym jednak poległ po dogrywce z Niemcami. Później grał jeszcze dwa lata z rzędu w decydujących meczach Copa America, w obu musiał przełknąć gorycz porażki po niepowodzeniach w rzutach karnych. Być może najlepszy piłkarz wszech czasów przez pewien czas nie był w stanie wytrzymać reprezentacyjnej mordęgi i z gry w kadrze zrezygnował, lecz patriotyzm i głód wygranej okazały się silniejsze, dlatego szybko do osieroconej drużyny powrócił. Tę co prawda z wielkimi problemami, ale do Rosji wprowadził i teraz ma się tam ze swoimi demonami rozprawić na dobre. Jeżeli tego dokona, to najpewniej w pojedynkę. Z ostatnich ośmiu goli Argentyńczyków w meczach o stawkę Messi strzelił aż pięć. Niebezpieczna afrykańska mieszanka Niemniej nie można wykluczyć, że jego wielka misja weźmie w łeb już po pierwszej fazie. Grupa D to bowiem jedna z najbardziej konkurencyjnych na rosyjskich mistrzostwach. Każda z drużyn jest w stanie osiągnąć tam całkiem sporo i pokrzyżować plany liderowi Barcelony. Przykład najbardziej dobitny? Nigeryjczycy, którzy w listopadowym meczu towarzyskim rywalizowali właśnie z Argentyną i pomimo, że przegrywali 0-2 ostatecznie wygrali aż 4-2. Gwiazdami tej drużyny są błyskotliwi napastnicy klubów Premier League Kelechi Iheanacho oraz Alex Iwobi, kapitanem doświadczony John Obi Mikel, wieloletni pomocnik Chelsea. Razem ze zgraną linią defensywną tworzy to niebezpieczną mieszankę, zapewne najbardziej niewygodną ze wszystkich drużyn rozlosowywanych z czwartego koszyka. "Super Orły" to jednak drużyna w grupie D teoretycznie najsłabsza. Poważniejszym wyzwaniem dla Argentyny i ewentualnie rywali w fazie pucharowej powinny być więc dwie ekipy europejskie. Obie znajdujące się w zupełnie odmiennej sytuacji. Jedni grają raczej ponad stan i możliwości całego narodu, inni przez wszystkie lata nie byli w stanie zrobić pożytku ze znakomitego pokolenia, w tym kraju najlepszego od 1998 roku i drużyny, która z mundialu we Francji przywiozła brązowe medale. Mały kraj. Wielkie serca Islandia to drużyna, której bez wątpienia najłatwiej kibicować ze wszystkich uczestników mistrzostw świata. Nordycka wyspa jest najmniej licznym krajem, jaki kiedykolwiek wysłał swojego przedstawiciela na mistrzostwa świata. Z raptem 336 tysiącami mieszkańców pod względem zaludnienia przegrywa nawet z Bydgoszczą, lecz nie oznacza to, że nie może być brana na poważnie w światowym futbolu. Już na Euro gracze wówczas prowadzeni przez Larsa Lagerbaecka zdobyli serca kibiców na Starym Kontynencie, gdy dzięki ambitnej postawie udało im się awansować aż do ćwierćfinału. Po tym turnieju Lagerbaeck z posady zrezygnował i pojawiły się też obawy o to, że doprowadzi to do końca sukcesów Islandczyków. Nic bardziej mylnego. Heimir Hallgrimsson przejął drużynę i wygrał z nią być może najbardziej wymagającą grupę eliminacyjną na Starym Kontynencie, w której znalazło się aż czterech uczestników mistrzostw we Francji. Znani z twardego, charakternego stylu gry oraz wielkiej pasji do futbolu Islandczycy na mundialu debiutują, lecz zdecydowanie są jedną z najbardziej interesujących drużyn, jakie będziemy mogli w Rosji zobaczyć. Modrić jak Messi. Z turniejem ostatniej szansy Zazwyczaj tego typu formułki stawia się na dużych imprezach także przy Chorwatach. Ci są bardzo dobrze znani z produkcji piłkarskich talentów, zawodników, którzy odgrywają ważne role w Realu Madryt, Barcelonie czy Juventusie, ale od dwudziestu lat umiejętności piłkarzy tej reprezentacji nie miały przełożenia na jej osiągnięcia. A dla obecnego pokolenia, którego twarzą i siłą napędową jest kończący w przyszłym roku już 33 lata Luka Modrić, będzie to ostatnia okazja do osiągnięcia czegoś więcej niż samo wyjście z grupy. - Niezależnie od tego, jak daleko zajdziemy, spodziewam się sukcesu. Ta ekipa ma duże doświadczenie, jej członkowie grają w najlepszych klubach, do tego są w takim wieku, że to może być ich ostatnia możliwość na spore osiągnięcie - oceniał w piątek, jeszcze przed losowaniem, Romeo Jozak. Trener Legii pracował niegdyś jako dyrektor generalny chorwackiej federacji, wie więc dokładnie, jak wielki w niej drzemie potencjał. Ale dotychczas nie szedł w parze osiągnięciami. Chorwacja na trzech poprzednich mundialach (nie licząc tego w 2010 roku, na który nie awansowała) musiała pakować bagaże już po fazie grupowej. MB