W poniedziałek tamtejsza federacja piłkarska (JFA) powiadomiła, iż Bośniak stracił posadę, choć do mundialu pozostało niewiele ponad dwa miesiące. Powodem zwolnienia Halilhodzicia były m.in. słabsze ostatnio wyniki reprezentacji (w marcu remis z Mali 1-1 i porażka z Ukrainą 1-2), a także nieporozumienia z niektórymi japońskimi piłkarzami. Nishino od 2016 roku był dyrektorem technicznym i miał - jak poinformowała JFA - dobre stosunki z zawodnikami. "Chciałem wesprzeć Halihodzicia, tak jak zawsze. Jego zwolnienie było dla mnie zaskakujące. Z drugiej strony, myślałem o nie najlepszej komunikacji, zastanawiałem się, jak można poprawić sytuację drużyny" - powiedział na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami w nowej roli. Obecnie 63-letni szkoleniowiec, który 12 razy zagrał w reprezentacji Japonii, przyznał, że sam zaobserwował również, iż w drużynie brakowało jedności. "Czułem, że tę lukę komunikacyjną między zawodnikami i sztabem będzie trudno wypełnić. Piłkarze nie potrafili spełnić oczekiwań poprzedniego trenera" - zaznaczył. W mediach panowało przekonanie, że podopieczni Halihodzicia byli niezadowoleni, że muszą najbardziej skupiać się na obronie. "Jeśli to będzie możliwe, chciałbym grać bardziej ofensywnie, podobnie jak moi zawodnicy" - zapowiedział Nishino. Japończyków czekają przed mundialem jeszcze trzy mecze towarzyskie: z Ghaną, Szwajcarią i Paragwajem. Z Polską zmierzą się w swoim ostatnim spotkaniu grupy H 28 czerwca.