Piotr Jawor eurosport.interia.pl: Jak się pan poznał z Łukaszem Fabiańskim? Daniel Pawłowski: Jakieś 12 lat temu byłem na stażu w Legii. To dość zabawne, bo przywiozłem mu komiks - pierwsze polskie wydanie Batmana. Wyczytałem gdzieś, że bardzo je lubi, podobnie zresztą jak ja. Później trzymaliśmy kontakt, więc kiedyś postanowił napisać i poprosił o pomoc w obronach rzutów karnych, bo czuł, że coś musi zmienić. Przedstawiłem mu wszystko i był bardzo zdziwiony, że aż tyle się da poprawić. A pan był zdziwiony, że Fabiański się odezwał? - Nie chcę, żeby zabrzmiało to jakoś pompatycznie, lecz to nie było "wow!", bo jakiś czas pomagam już chłopakom z wyższych lig polskich i zagranicznych, ale "Fabian" ma z nich najbogatszą karierę. Podszedłem do tego tak, jakby napisał jakikolwiek bramkarz proszący o poradę. Chcesz pomóc, przekazać wiedzę, więc to robisz. Poza tym bardzo Łukasza szanuję, bo na takim poziomie czuje, że ma jeszcze rezerwy i chce coś jeszcze poprawić. Tym samym nie jest to taka zwykła pomoc. Jak długo ze sobą współpracujecie? - Około pół roku. I jak to wygląda? Bo chyba nie wysłał mu pan pracy naukowej w PDF-ie. - (śmiech). Najtrudniej rzeczy naukowe włożyć w prosty pakiet. Większość bramkarzy otrzymuje prezentację wideo z moim głosem, która trwa ok. 20 minut. Przy Łukaszu wziąłem jego interwencje i zestawiłem z obronami zawodników, których wcześniej szkoliłem, by zobaczył różnicę. Fajne jest to, że moje porady poparte są solidną teorią - rzeczy o których mówię są nowe, lecz nie wyssane z palca. Ale pewnie łatwiej byłoby, gdyby mógł pan mieć Fabiańskiego na treningu. - Zdecydowanie, bo wideo to nie do końca to samo. Ale skutek chyba i tak jest niezły, w końcu obronił w minionym sezonie trzy karne (śmiech). Analizowaliście "jedenastki" z Euro 2016? - Tak, na tej podstawie też pokazywałem, co może poprawić. I któreś uderzenia z ćwierćfinału z Portugalią dało się obronić? - Tego się nie da ocenić, bo bramkarz przy karnym musi przewidzieć przyszłość. Dlatego też nigdy nie zrozumiem kibiców, którzy mają jakiekolwiek pretensje do bramkarza o rzut karny. To tak jakby powiedzieć: "Słuchaj Łukasz, tu mogłeś lepiej przewidzieć przyszłość". I co on wtedy pomyślałby sobie o takiej poradzie? Pewnie stwierdziłby, że mógł iść do wróżki, a nie do trenera. Powiedziałem mu tylko, co więcej mógł zrobić, ale efektu nie da się przewidzieć. Jest pan bardziej trenerem czy już naukowcem od spraw bramkarzy? - (śmiech). Tych rzeczy nie da się rozdzielić. Idę w kierunku łączenia uniwersytetu z piłką nożną, bo uważam, że nauka to zbawienie świata. Brzmi to trochę zabawnie, lecz bez niej bylibyśmy wciąż w jaskiniach. Sama nauka ma do zaoferowania wiele ciekawych rzeczy, ale mało kto przenosi je do sportu, a do treningu bramkarza to już w ogóle. Typowy trening to "piłka na chwyt", 50 uderzeń, 50 padów i koniec. A ja uważam, że trzeba iść w trochę innym kierunku - wiedzieć co dokładnie dzieje się w meczu i z czym dokładnie do czynienia ma bramkarz, bo to nie jest tylko rzucanie się na piłkę. Ja od moich bramkarzy oczekuję obron piłek meczowych, obron strzałów z siódmego czy piątego metra, gdzie piłka przemieszcza się z prędkością 100 km/h, z czasem mrugnięcia okiem. Liczy się każdy krok, ułożenie stopy, dłoni. Mówimy tu o momentach, ułamkach sekund! I najlepsze jest to, że można to robić. A na co bramkarz powinien zwracać uwagę podczas uderzania piłki przez strzelających? - Badania potwierdzają, że kierunek stopy postawnej zawodnika determinuje kierunek strzału. Łopatologicznie - czubek buta stopy postawnej pokazuje kierunek strzału. Uwagę na stopę postawną zwracają jednak zawodowi bramkarze, ale wzrok bramkarzy-amatorów jest już rozrzucony - patrzą na głowę czy ramiona strzelca, co w ogóle nie jest istotne. Według mnie "strategia nogi postawnej" jest dobra dla wysokich bramkarzy, którzy mają ok. dwóch metrów wzrostu oraz dla bramkarzy bardzo szybkich. Jednym z nich jest Samir Handanović z Interu Mediolan. Analizowałem jego zachowanie klatka po klatce i widać, że czeka na finalne momenty strzału. Większość bramkarzy musi szukać innych sposobów. Czy to prawda, że Kacper Rosa, pana podopieczny w ROW Rybnik, obronił w tym sezonie 71 proc. rzutów karnych?! - Tak, 5 z 7. To wynik z kosmosu. - Jak tak naprawdę się nad tym zastanowić, to być może od dawna jest to faktycznie najlepszy wynik w Polsce na poziome centralnym. Rzuty karne z reguły traktuje się jako stracone, że wiele nie da się zrobić. I jest to fakt, bo globalna skuteczność golkiperów to niecałe 20 procent! Lecz w moim przekonaniu można tą skuteczność zwiększyć o 60 procent. Nawet Łukasz mówił, że myślał, iż w rzutach karnych nic więcej nie da się zrobić. A da się bardzo wiele! Karne są bardzo trudne, ale małymi rzeczami można sobie pomóc. Jakie znaczenie ma w tym rozpracowanie strzelającego? - Duże. Stres w karnych jest kluczowy, a jeśli chodzi o strzelca, to musimy wiedzieć, jak radzi sobie podczas uderzania decydującego karnego w 90. minucie, a jak na 5-0. Trzeba obejrzeć masę meczów, by to stwierdzić. Do tego rozróżniam dwa rodzaje strzelców: tych, którzy biegną i nie interesują się ruchem bramkarza, nazywam ich "intuicyjni" jak np. Marcin Robak oraz wielu innych w Ekstraklasie. A drugi rodzaj strzelających, a jest ich ok. 20 proc., stanowią zawodnicy, którzy patrzą na ruch bramkarza, jak np. Robert Lewandowski. To ciekawe, bo ktoś go musiał szkolić w tym aspekcie lub sam doszedł do pewnych wniosków, ponieważ kiedyś uderzał inaczej. A teraz głowę ma podniesioną i spowalnia ostatnia krok, patrzy na ruch bramkarza i posyła piłkę w drugą stronę. Dziś to najlepsza strategia dla zawodnika. Mamy dwa rodzaje strzelców, więc bramkarz musi mieć w głowie dwie strategie. Przy "Lewym" np. bramkarz musiałby wykonać ruch zmyłkowy, ale trzeba to zrobić w dobrym momencie. Czyli "dajesz" strzelcowi ruch w prawo, a zaraz całą dynamiką idziesz w lewo. A co z psychologią przed strzałem? Co pan myśli np. o Dudek Dance? - To bardzo ważne rzeczy. Wydaje się to być mało profesjonalne i niektórzy się z tego śmieją, ale przy dużym poziomie emocji proste rzeczy przynoszą skutek. Np. podnoszenie rąk i wizualne zwiększanie powierzchni ciała potrafi być bardzo skuteczne. Taki taniec na linii też sprawiał wrażenie, że Dudek zajmuje pół bramki i jestem zdania, że ta strategia, na pozór trochę głupia, dała puchar Ligii Mistrzów A jakie pan praktykuje gierki psychologiczne? - Taktyk jest wiele, ale głowa przed karnym jest bardzo ważna. Widzę, że nie chce pan zdradzić kuchni. - OK, to jedna rzecz - bramkarz nie może sobie pozwolić na to, by po podyktowaniu karnego biec do sędziego i kłócić się z nim. To jest zakazane. W tak trudnym momencie bramkarz nie może dać się ponieść emocjom. Głowa musi być chłodna, niech się denerwuje strzelec. A bramkarz ma się skupić na procedurach, które są do wykonania. Z kim pan jeszcze współpracuje? - Część moich bramkarzy nie jest jak Łukasz, który o naszej współpracy powiedział otwarcie. Niektórzy obawiają się co będzie, gdy dowie się o tym np. ich klubowy trener. I w sumie całkowicie ich rozumiem. Z drugiej jednak strony rozumiem też golkipera, który szuka porad, które poprawią jego grę. W Polsce otwarcie o współpracy ze mną mówią Duszan Kuciak, Kuba Słowik, Wojtek Pawłowski, Seweryn Kiełpin, Michał Gliwa, Filip Bednarek. Robiłem też analizy dla Bartosza Białkowskiego. A ilu bramkarzom pomaga pan obecnie? - Około pięciu, a to sporo pracy, bo każdy po meczu potrzebuje analizę. Niektórym muszę odmawiać, bo brakuje mi czasu. Sam najwyżej grał pan w IV lidze. Zastanawia się pan się czasem, jak daleko zaszłaby pana kariera, gdyby wtedy wiedział pan to, co teraz? - Powiem inaczej, choć może zabrzmi to mało skromnie - gdybym miał 14 lat, chciałbym trafić na takiego trenera, jakim sam jestem (śmiech). Rozmawiał Piotr Jawor