- Włochy wyglądały na wystraszoną drużynę, która gra na 0:0. Na Europę to za mało - ocenił Pirlo w rozmowie ze stacją Sky Sport. 116-krotny reprezentant kraju, który kilka dni temu oficjalnie zakończył karierę w wieku 38 lat, przyznał, że nie zazdrości trenerowi Gian Piero Venturze. - Ciężko mu będzie znaleźć właściwe słowa i trafić do zawodników, podobnie jak trudno będzie mu znaleźć właściwy skład. Szykują się dwa bardzo trudne i intensywne dni przed rewanżem - dodał Pirlo, którego sfilmowano jak oglądał piątkowe spotkanie zatroskany siedząc na sofie, z lampką wina w dłoni i gładząc brodę. Nadzieję na odrobienie strat niedawny rozgrywający drużyny narodowej widzi w tym, że rewanż rozegrany zostanie w Mediolanie. - Atmosfera San Siro może pomóc, ale jeszcze nigdy nie widziałem, by trybuny strzeliły bramkę - obrazowo zaznaczył Pirlo, który w przeciwieństwie do selekcjonera i młodszych kolegów nie obwiniał za porażkę w Sztokholmie tureckiego sędziego Cuneyta Cakira. - To szukanie wymówek. Na arenie międzynarodowej nie jest tak, jak we Włoszech, że za najmniejszy kontakt arbiter dyktuje rzut wolny - nadmienił. Ventura miał pretensje do sędziego m.in. za ukaranie żółtą kartką Marco Verrattiego, przez co pomocnik Paris Saint-Germain nie będzie mógł zagrać w rewanżu. - Próbowaliśmy narzucić swój styl, ale fizyczność gospodarzy nam to uniemożliwiała. Na szczęście mamy jeszcze 90 minut - wspomniał szkoleniowiec Italii. Na ten aspekt zwrócił też uwagę selekcjoner rywali. "Wygrywanie pojedynków indywidualnych, także w powietrzu, było jednym z kluczy do naszego sukcesu" - powiedział Janne Andersson, który w rewanżu prawdopodobnie nie będzie miał do dyspozycji kontuzjowanego pomocnika Albina Ekdala. "Słaba i zdezorientowana" - napisała o włoskiej drużynie "La Gazzetta dello Sport", a dziennik "Tuttosport" ogłosił mobilizację: "Dość tłumaczeń. Teraz trzeba zrobić wszystko, by uniknąć historycznej klęski". Za taką byłby uznany brak awansu "Squadra Azzurra" do mundialu po raz trzeci w historii i pierwszy od 1958 roku. - To byłoby apokalipsa - ocenił szef federacji Carlo Tevecchio. Jedynego gola strzelił na Friends Arena w 61. minucie wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Jakob Johansson. Po jego uderzeniu zza pola karnego piłka odbiła się od jednego z włoskich obrońców i wpadła do siatki obok zdezorientowanego Gianluigiego Buffona. To pierwsza porażka Włochów, czterokrotnych mistrzów globu, z zespołem "Trzech Koron" od 3 czerwca 1987 roku, kiedy ulegli im 0:1 w kwalifikacjach Euro 88. Z drugiej strony w Szwecji ostatnio zwyciężyli podczas igrzysk olimpijskich 1912 roku.