Zapraszamy na relację na żywo z towarzyskiego meczu Polska - Urugwaj! Relację można również śledzić na urządzeniach mobilnych To pokłosie jednej z najbardziej niezrozumiałych i będącej przedmiotem wielu burzliwych dyskusji decyzji trenera Pawła Janasa. Ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski w ogóle nie powołał bramkarza numer jeden w kadrze, Jerzego Dudka, a najważniejszą postacią między słupkami uczynił Artura Boruca. Z mundialu w Niemczech Polacy odpadli po trzech meczach grupowych, ale akurat charyzmatyczny golkiper był jedną z najjaśniejszych postaci w zespole. Ratował "Biało-Czerwonych" przed wyższymi porażkami i miał udział w zwycięstwie na otarcie łez, przeciwko Kostaryce. Z perspektywy czasu Boruc przyznaje, że od pierwszego dnia MŚ za naszą zachodnią granicą dźwigał na swoich barkach wielką presję. "Więcej było szoku i, przyznam szczerze, trochę przerażenia. Na początku spadł na mnie ciężar tego, że Jurek nie pojechał, co, jeśli chodzi o mnie, wtedy młodego zawodnika, było niesamowite" - powiedział Boruc w rozmowie z TVP Sport. W tym samym wywiadzie bramkarz angielskiego Bournemouth opowiedział, w jak niecodziennych okolicznościach dowiedział się o tym, że znalazł się w kadrze na najważniejszą imprezę piłkarską globu, a zabrakło na niej Dudka. "To w ogóle jest śmieszna historia. Pamiętam, że wracałem ze sklepu, z reklamówką piwa do domu i pamiętam, że mój śp. ojciec krzyknął z okna: ty jedziesz na mundial, Jurek nie jedzie! To taka historia, jakie teraz opowiadają w kabaretach. Byłem w niesamowitym szoku, jak chyba każdy w takim momencie. Oczywiście bardzo się ucieszyłem i dopiero wtedy zaczęło do mnie docierać, że mogę być numerem jeden na mistrzostwach świata" - opowiedział Boruc. Art