- Walczyliśmy, jak tylko mogliśmy. Oczywiście, na ten mecz wyszedł drugi skład Francji, ale taki, który na co dzień grywa w Lidze Mistrzów. Na początku drugiej połowy strzelili pięć bramek z rzędu, a my żadnej. Musieliśmy gonić wynik i niewiele zabrakło - ocenił przed kamerami TVP mecz z Francją Krzysztof Łyżwa. Przebudowana reprezentacja Polski we Francji przede wszystkim zbiera doświadczenie. - Jest to kolejny krok ku dobremu. Przegrać na MŚ z Francją, to nie jest wielka ujma, a mobilizacja do kolejnych meczów. Praca nas czeka, bo są momenty dobrej gry, ale też słabej, gdzie się gubiliśmy - przypomina rozgrywający Azotów Puławy. W spotkaniu z Francją, jednym z najmocniejszych zespołów na tym turnieju, Polacy zanotowali najmniej strat ze wszystkich meczów. Taka postawa zaskoczyła ekspertów. - Mieliśmy powiedziane, żeby grać długo, aż do gry pasywnej. Unikać kontrataków. Dzięki temu mieliśmy dużo sytuacji i wynik, który nas cieszy - dodał Łyżwa. Reprezentant Polski ocenił też postawę polskiego bramkarza Adama Malchera, który podczas MŚ był najpewniejszym punktem naszego zespołu. - Do Omeyera (Thierry, zawodnik Francji - przyp. red.) każdemu bramkarzowi daleko. To światowa klasa i nie można nikogo do niego porównywać. Adaś rozegrał świetne MŚ, ale miał słabsze momenty, gdy nasza obrona nie funkcjonowała - podkreślił Łyżwa.