To druga porażka naszej drużyny, dowodzonej przez selekcjonera Tałanta Dujszebajewa, wobec czego meczem o wszystko na MŚ będzie poniedziałkowa batalia z Rosją.Paczkowski, nasz rekonwalescent, szybko wszedł na plac gry, bowiem Polacy już po siedmiu minutach przegrywali 0-5. Tak fatalnego początku nikt się nie spodziewał, co w dużej mierze zadecydowało o wyniku. - Myślę, że można tak powiedzieć. Jednak, patrząc przez pryzmat całego meczu, w drugiej połowie mogliśmy odrobić straty i wyjść obronną ręką. Pomimo tego, że walczyliśmy, zdarzyły nam się błędy techniczno-taktyczne, które zaważyły na końcowym wyniku. Myślę, że wpływ na to miała postawa drużyny brazylijskiej. W obronie zachowywali się o wiele lepiej. W decydujących momentach oddaliśmy im darmowe piłki - analizuje Paczkowski. Wejście Paczkowskiego ożywiło grę Polaków i trochę odbudowało nadzieje po fatalnym początku, za co nasz szczypiornista indywidualnie zasłużył na ciepłe słowa. - Właściwie, jeżeli miałbym do wyboru: zagrać katastrofalnie i wygrać, albo fenomenalnie i przegrać, to zdecydowanie wybieram tę pierwszą opcję. Tak więc, moja postawa nie ma tu znaczenia - odparł zawodnik. Nadzieja umiera ostatnia, lecz mecz z Rosją już definitywnie będzie dla naszych szczypiornistów pojedynkiem o wszystko. - Wygląda na to, że każdy kolejny mecz jest spotkaniem o wszystko. Musimy walczyć w każdym kolejnym pojedynku. Takie było założenie przed mistrzostwami i tego się obecnie trzymamy - podkreślił Paczkowski. Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl