Faworytami sobotniej potyczki o brązowy medal byli Chorwaci, którzy dopiero po dogrywce przegrali w piątek półfinałowy mecz z Francją. Słoweńcy liczyli na to, że Chorwaci będą rozpamiętywać porażkę i nie podejdą do meczu należycie skoncentrowani. Chorwaci prędko objęli jednak prowadzenie, wypracowując przewagę 3-4 bramek. Doskonale radzili sobie przede wszystkim Manuel Strlek i Marko Mamić. Dobra postawa w defensywie pozwoliła zejść na przerwę przy stanie 18-13. W drugiej połowie Słoweńcy rzucili się do odrabiania strat i już w 34. minucie, zniwelowali przewagę rywali do zaledwie trzech bramek. Chorwaci dobrze zareagowali na straty i powiększyli przewagę do sześciu bramek, dzięki trafieniom Luki Cindricia, Luki Szebeticia, Domagoja Duvnjaka i Strleka. Wściekły trener Słoweńców wziął czas. Nie pomogło to zespołowi, który w półfinale uległ Francji. Chorwaci rzucili kolejne trzy bramki i uzyskali bezpieczną przewagę. Słowenia nie złożyła broni i w końcówce podjęła jeszcze jedną próbę odrobienia strat. Gasper Marguc i Marko Bezjak doprowadzili do stanu 23-27. Na cztery minuty przed końcową syreną, Słoweńcy tracili do Chorwatów zaledwie jedną bramkę. Żeljko Babić wziął czas, aby uspokoić swoich podopiecznych, ale chwilę później Zlatko Horvat trafił w poprzeczkę. Wymiar kary był maksymalny - Darko Cingesar wyrównał (29-29, 58 minuta). W 60. minucie, Borut Mackovsek trafił i dał prowadzenie Słowenii. Chorwaci mieli czas, aby wyrównać, ale rzut Duvnjaka został zablokowany. Dla Słowenii to pierwszy w historii medal mistrzostw świata. Wcześniej miała na koncie jedynie srebro mistrzostw Europy z 2004 roku. W niedzielę odbędzie się mecz finałowy. Gospodarz - Francja zagra z Norwegią. Słowenia - Chorwacja 31-30 (13-18) Najwięcej bramek: dla Słowenii - Marko Bezjak 4, Darko Cingesar 4, Gasper Marguc 4; dla Chorwacji - Luka Cindric 7, Manuel Strlek 6, Luka Sebetic 5