Podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa przegrali kolejno z Norwegią 20:22, Brazylią 24:28 i Rosją 20:24. "Popełniliśmy sporo błędów, które rywale na tym poziomie zawsze wykorzystają. Zawodziła też skuteczność. Widać, że w naszej drużynie jest potencjał, są w niej zawodnicy mający "papiery" na duże granie. Jakieś rozczarowanie pewnie jest, chociaż z drugiej strony chyba wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z sytuacji, w jakiej jest kadra" - dodał srebrny i brązowy medalista mistrzostw świata. Jego zdaniem w każdych z tych trzech przegranych meczów biało-czerwoni mieli szansę na lepszy wynik. Najbliżej było w inauguracyjnym pojedynku z Norwegami. Z Rosjanami Polacy mieli problem z pokonaniem bramkarza rywali, także z rzutów karnych. "Przy karnych potrzebny jest większy spokój, luz. Trzeba też popracować nad tym, jak zmusić do błędu rywala, jak wymusić jego ruch. Ja przed meczami oglądałem godzinne bloki wideo z zachowaniem danego bramkarza. Nikt nie strzeli stu procent, ale karny trafiony w ważnym momencie buduje zespół" - ocenił Tłuczyński, który w reprezentacji często stawał na linii siedmiu metrów. Podkreślił, że po nieudanych mistrzostwach nie powinno się nadmiernie krytykować Polaków. "Są w tym składzie przecież bardzo krótko. Zagrali we Francji na tyle, na ile w tym momencie było ich stać. Nie ma co ich bombardować, tylko spokojnie czekać na efekty pracy trenera Dujszebajewa. Mam nadzieję, że da sobie radę i będzie coraz lepiej" - dodał mieszkający i pracujący w Lubece Tłuczyński.