"Biało-czerwoni" pojechali do Francji bez kluczowych do tej pory zawodników Karola Bieleckiego, Krzysztofa Lijewskiego i Sławomira Szmala. Na dodatek, w reprezentacji doszło do plagi kontuzji. Urazy wyeliminowały z występu w MŚ: Michała Jureckiego, Piotra Wyszomirskiego, Kamila Syprzaka oraz Mariusza Jurkiewicza. O wielkim pechu może mówić ten ostatni. Jurkiewicz nabawił się kontuzji barku w końcówce ostatniego kontrolnego spotkania przed MŚ z Argentyną. Zawodnik Vive Tauronu Kielce przeszedł operację i czeka go czteromiesięczna przerwa w grze.Polska to trzeci zespół świata i czwarty igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, ale selekcjoner Tałant Dujszebajew zmuszony był odmłodzić kadrę. Celem numer jeden na MŚ we Francji jest dla "Biało-czerwonych" wyjście z trudnej grupy.Z niecierpliwością czekaliśmy na pierwszy mecz "Biało-czerwonych", żeby przekonać się na co stać obecną reprezentację. A rywal na otwarcie MŚ był wymagający - czwarta drużyna ubiegłorocznych mistrzostw Europy, które odbyły się w Polsce. W fazie zasadniczej turnieju "Biało-czerwoni" przegrali z Norwegami 28-30. Była więc okazja do rewanżu.Polacy świetnie rozpoczęli spotkanie. Adam Malcher fantastycznie obronił rzut karny, a w ofensywie atomowymi rzutami popisywał się Tomasz Gębala i było 2-0. W 6. minucie Norwegowie odrobili straty (2-2). Później gra się wyrównała, choć oba zespoły nie ustrzegły się błędów. Doskonale w naszej bramce spisywał się Malcher. Szkoda tylko, że jego koledzy nie potrafili w pełni tego wykorzystać. "Biało-czerwoni" zbyt często faulowali w ofensywie lub gubili piłkę. Na szczęście rywale rewanżowali się tym samym i wynik oscylował wokół remisu. W 23. minucie Norwegowie "odskoczyli" na dwa gole, kiedy Malchera do kapitulacji zmusili Magnus Jondal i Sander Sagosen. Pięć minut przed końcem Michał Daszek świetnie rzucił ze skrzydła, a chwilę później była okazja, żeby Polacy doprowadzili do stanu 11-11. Rafał Przybylski jednak przegrał pojedynek sam na sam z Espenem Christensenem, który zastąpił Torbjorna Bergeruda. Zmiana w bramce przyniosła efekt Norwegom, bo Christensen zatrzymywał nawet potężne rzuty Tomasza Gębali.Groźnie zrobiło się, kiedy w końcówce pierwszej części dwuminutową karę "złapał" Piotr Chrapkowski. Malcher jednak stanął na wysokości zadania. Na przerwę "Biało-czerwoni" schodzili ze stratą dwóch goli do Norwegów (10-12).W przerwie "Biało-czerwoni" ochłonęli i od początku drugiej części ruszyli do odrabiania strat. Świetnie w bramce spisywał się Malcher, obronił kolejnego karnego wykonywanego przez Sandora Sagosena, a potem jeszcze trzy rzuty Norwegów. Łatwo doszliśmy rywali na remis 13-13, potem 15-15. Gdyby nie proste błędy w ataku mogło być jeszcze lepiej. Ale i tak gra Polaków była spokojna, akcje grane do pewnej piłki. Pomagała w tym oczywiście nieco anemiczna gra w obronie Norwegów, ale to zupełnie nie był nasz problem. Jak na treningu "Biało-czerwoni" potrafili puścić piłkę w obieg, na tzw. koronkę, przyspieszyć i w decydującym momencie Łukasz Gierak, Paweł Niewrzawa i Krzysztof Łyżwa znajdowali albo skrzydłowych, albo partnera na kole. Taka trochę bezkontaktowa piłka ręczna, która przynosiła nam efekt lepszy, niż się wielu spodziewało. Jednak to ciągle Norwegowie byli na prowadzeniu, a my wyrównywaliśmy. Brakowało takiego momentu na "przełamanie", choć okazje ku temu stwarzał w naszej bramce raz po raz Malcher. Gdyby rok temu, na mistrzostwach Europy w Polsce, Sagosen był tak "leczony" przez bramkarzy, jak dzisiaj robił to "Yogi", to nie biłyby się o niego najlepsze kluby Europy. Nie zmieniało to faktu, że okazji - w sumie chyba dziesięciu - na objęcie prowadzenia nie udawało się wykorzystać. Zawsze brakowało albo dobrego podania, albo rzutu. Ale w 55. minucie nadszedł kluczowy chyba moment meczu. Po trzeciej z rzędu kolejnej świetnej interwencji Malchera - obronił trzeciego w tym meczu karnego (!) znów mieliśmy szansę na gola, znów zmarnowaną. W rewanżu Norwegowie trafili po szybkim ataku, a kolejny nasz błąd w ataku wykorzystali skutecznie egzekwując rzut karny. 3 i pół minuty przed końcem szansa zwieńczenia naprawdę dobrego meczu jeszcze lepszym wynikiem uciekła. Norwegia prowadziła 22-20 i poczuła głód wygranej. Rywale stanęli bardzo agresywnie w obronie, wymusili faul w ataku Marka Daćki i właściwie było po meczu. Norwegowie nie wypuścili szansy z rąk i to oni mogli się cieszyć ze zwycięstwa. Kolejnym rywalem "Biało-czerwonych" będzie Brazylia. Mecz odbędzie się 14 stycznia o godz. 14.45. Do 1/8 finału awansują po cztery najlepsze zespoły z każdej z czterech grup. Z Nantes Leszek Salva Polska - Norwegia 20-22 (10-12) Polska: Adam Malcher - Marek Daćko 2, Krzysztof Łyżwa, Mateusz Jachlewski, Przemysław Krajewski 1, Paweł Niewrzawa, Patryk Walczak, Arkadiusz Moryto, Michał Daszek 7, Maciej Gębala, Rafał Przybylski 2, Paweł Paczkowski, Łukasz Gierak 2, Tomasz Gębala 6, Piotr Chrapkowski. Norwegia: Espen Christensen, Torbjorn S. Bergerud - Sander Sagosen 3, Joakim Hykkerud, Bjarte Myrhol 2, Kent Robin Tonnesen 2, Magnus Jondal 1, Kristian Bjornsen 5, Andre Lindboe, Magnus Gullerud, Magnus A. Rod, Christian O’Sullivan, Eivind Tangen 2, Goran Johannessen 1, Espen Lie Hansen 6. Sędziowali: Arthur Brunner, Morad Salah (Szwajcaria). Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Norwegia Zapis relacji na urządzenia mobilne **** Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl