Reprezentacja Polski wywalczyła w chińskim Foshanie awans do ćwierćfinału mistrzostw świata. Początek meczu nie był udany dla biało-czerwonych. Rosjanie wygrali pierwszą kwartę 22:16. Polacy często niecelnie podawali (cztery straty), mieli przy tym tylko jedną asystę. Przeciwnicy z kolei grali bardzo uporządkowaną koszykówkę. W trakcie ich ataków piłka krążyła jak po sznurku, a oni trafiali z obwodu, czego nie można powiedzieć o Polakach. "Dobrze nas rozpracowali. Nie mogliśmy znaleźć odpowiedzi na ich twardą obronę. Rosja to zespół bardzo wysoki, grający fizycznie" - przyznał Waczyński, który w piątek był najlepszym strzelcem zespołu (18 pkt). Tym razem nie zadziałało prawo drugiej kwarty. W poprzednich trzech zwycięskich spotkaniach w Chinach właśnie w tej części gry podopieczni trenera Mike’a Taylora znajdowali odpowiedź na dobrze rozpoczynających mecz rywali - Wenezuelę, Chiny i Wybrzeże Kości Słoniowej i wysoko je wygrywali, narzucając swój sposób gry. Tym razem Rosjanie prowadzili w końcówce drugiej odsłony już 40:29 po kolejnej wymianie podań i trafieniu za trzy punkty z rogu. Na szczęście Mateusz Ponitka najpierw rzutami wolnymi zmniejszył różnicę, a następnie w ostatniej sekundzie przed przerwą trafił za trzy, co dało w kwarcie remis 18:18, a w meczu tylko sześciopunktowe prowadzenie rywali. "Rzut Mateusza dał nam nadzieję przed drugą połową. Po przerwie krok po kroku odrabialiśmy straty. Graliśmy bardzo agresywnie, w obronie i w ataku staraliśmy się zbierać, co było można. No i powiodło się" - dodał kapitan zespołu. Przełomowy moment meczu to dwa celne trzypunktowe rzuty Łukasza Koszarka na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, a za chwilę fantastyczna jego asysta nad kosz do Aarona Cela i jego dynamiczny wsad z powietrza. Po tej akcji po całej mogącej pomieścić 15 028 widzów hali w Foshanie rozległo się głośne "Ooooooo!". Polska wyrównała na 58:58. "Wszystko zaczęło się od wsadu Aarona. Gdy cała hala wstała i zaczęła nam kibicować. To była akcja na wielkim poziomie. Od tamtej pory wszystko zaczęło układać się w naszą stronę" - zauważył skrzydłowy Unicai Malaga. 35-letni Koszarek, który w piątek rozegrał 194. spotkanie w reprezentacji i zdobył sześć punktów, dających mu łączną sumę 1184, nie krył satysfakcji ze swojego występu i osiągnięcia zespołu. "Taka jest moja rola, wejść z ławki i pomóc. Akceptowałem ją i wiedziałem, że dzisiaj coś trzeba zmienić, więc musiałem być agresywniejszy. Trener zaufał mi i cieszę się, że dałem drużynie swoją energię" - powiedział PAP po meczu. "Jak profesor się przebudzi, to pociągnie za sobą cały zespół. To był dla nas impuls, że przyszedł ten moment. Łukasz super wszedł w drugą połowę i bardzo nam pomógł w sytuacji gdy swojego dnia rzutowego nie miał A.J. Slaughter" - dodał Waczyński, który ma za sobą już 140 gier w reprezentacji i jest jej najlepszym strzelcem z 1257 zdobytymi punktami. Kapitan reprezentacji w kolejnej akcji w ataku sam rzucił za trzy. Piłka zakręciła się na obręczy, ale... wpadła. 61:58 - Polska wyszła na pierwsze w meczu prowadzenie. W trzech pierwszych kwartach biało-czerwoni trafili tylko trzy razy za trzy punkty (na 15 prób). W ostatnich dziesięciu minutach - trzy z ośmiu. Biało czerwoni w całym spotkaniu po profesorsku wykonywali rzuty wolne. Trafili 35 z 38. Wymuszanie fauli rywali było jednym z elementów taktyki. "W drugiej połowie było dużo lepiej, graliśmy agresywnie, wykorzystywaliśmy rzuty wolne, ich faule. Graliśmy bardzo mądrze i zbieraliśmy piłkę" - podsumował Waczyński. Polska po czterech kolejnych zwycięstwach w turnieju zmierzy się o pierwsze miejsce w grupie I z Argentyną, która w drugim piątkowym meczu łatwo pokonała Wenezuelę 87:67. Początek spotkania o godz. 14.00 czasu polskiego. Znając zespół trenera Taylora można być pewnym, że i tym razem nie podda się wyżej notowanemu rywalowi. Z Foshanu - Marek Cegliński