Od początku spotkania "Biało-Czerwoni" toczyli z utytułowanym przeciwnikiem wyrównaną walkę. Na celne rzuty za trzy punkty rywali trafieniami z dystansu odpowiadali najlepszy strzelec polskiej ekipy A.J. Slaughter (19 pkt, dwie zbiórki, sześć asyst), Damian Kulig, Adam Waczyński i Łukasz Koszarek. Do przerwy podopieczni trenera Mike'a Taylora przegrywali tylko 41:46. Straty m.in. Slaughtera i Hrycaniuka oraz trzypunktowe odpowiedzi Rudy'ego Fernandeza sprawiły, że na początku drugiej połowy rywale uzyskali 14-punktowe prowadzenie (58:44). - Hiszpania pokazała klasę. Wiedzieliśmy, że to zespół na najwyższym poziomie światowym. Wystarczy chwila dekoncentracji i oni to szybko wykorzystują. Wyszliśmy na trzecią kwartę i od razu straciliśmy trzy piłki przy ich nacisku. Można było tego uniknąć. A tak wystarczyła minuta i Hiszpanie szybko powiększyli przewagę - analizował Michał Sokołowski. Skrzydłowy Anwilu Włocławek wchodząc z ławki był trzecim strzelcem zespołu. W 18 minut zdobył 11 punktów, miał trzy zbiórki, asystę i dwa bloki. W pierwszych minutach czwartej kwarty Polacy lepiej bronili i odrabiali straty. Od stanu 65:76, po rzucie z półdystansu Adama Hrycaniuka, kolejnej "trójce" Slaughtera i wejściu pod kosz Adama Waczyńskiego zdobyli siedem punktów nie tracąc żadnego i na 5.42 przed końcem spotkania przegrywali tylko 72:76. Po niecelnym rzucie Hiszpanów zabrakło jednak zbiórki w obronie. Następne ich akcje wykańczał celnymi "trójkami" Ricky Rubio. - To był ciężki mecz, w którym walczyliśmy do końca. Mieliśmy swoje dobre momenty, odrabialiśmy straty. Doszliśmy rywali na cztery punkty. Trochę nas to kosztowało. Oni jednak zaraz trafili dwie trójki i odskoczyli znowu na dwucyfrową różnicę. To nam trochę podcięło skrzydła. Wiemy, że Ricky nie jest najlepszym strzelcem z dystansu, więc jeśli on trafia, to naprawdę ciągnie za sobą zespół - zaznaczył Waczyński. Kapitan drużyny był we wtorek drugim jej strzelcem. Grał najdłużej w meczu - 34 minuty, zdobył 16 punktów, miał zbiórkę, trzy asysty i stratę. Inny lider Polaków Mateusz Ponitka, pieczołowicie pilnowany przez rywali, nie był tak efektywny w ataku jak zazwyczaj. Zdobył dziewięć punktów, ale zebrał najwięcej w meczu 11 piłek tablic, do czego dodał dwie asysty, dwa przechwyty i pięć strat. - Na pewno był większy nacisk na mnie w ataku, aczkolwiek starałem się w inny sposób pomóc drużynie. Walczyłem o zbiórki, pracowałem w obronie. Wiadomo było, że będą "siedzieć" na mnie, Adamie, AJ-u i tak było - wyjaśnił. Ponitka uznał mecz za bardzo trudny. - Hiszpania to klasowa drużyna, z zawodnikami z NBA i Euroligi. U nas nie ma takiej głębi składu. U nich trochę słabiej zagrał Marc Gasol, a koniec końców Rubio i tak był najlepszym zawodnikiem meczu. Czapki z głów. Hiszpański zespół był dzisiaj lepszy - ocenił. Cztery lata temu w 1/8 finału Eurobasketu w Lille Polacy przegrali z Hiszpanią 66:80, po trzech kwartach było 55:55, a jeszcze w 35. minucie mecz nie był rozstrzygnięty. Trochę podobne było wtorkowe spotkanie. - Wtedy byli na wyciągnięcie ręki, dzisiaj podobnie. Gdybyśmy przy czterech punktach różnicy jeszcze raz obronili i znowu ich przełamali, to końcówka różnie mogłaby się potoczyć - zauważył Waczyński. Polacy walczyć będą teraz w mistrzostwach świata o miejsca 5-8. Najpierw spotkają się we czwartek w Szanghaju z przegranym w meczu Australia - Czechy. W drugim środowym ćwierćfinale spotkają się Francja z USA. Jeśli w obydwu tych spotkaniach europejskie zespoły doznają porażek, wówczas zdobywca piątego miejsca w mistrzostwach uzyska bezpośredni awans do igrzysk olimpijskich w Tokio. Byłoby o co walczyć. - Na pewno. Mamy teraz dzień odpoczynku. Kolejny mecz będziemy chcieli wygrać - zadeklarował Łukasz Koszarek, który we wtorek, rozgrywając 296. spotkanie w reprezentacji, zrównał się z Grzegorzem Korczem, dwukrotnym olimpijczykiem (1968, 1972) i brązowym medalistą mistrzostw Europy (1967), na 10. miejscu w historycznym zestawieniu występów w barwach narodowych. Z Szanghaju - Marek Cegliński