Mierzący 191 cm rozgrywający wychodzi zawsze w pierwszej piątce zespołu trenera Mike'a Taylora. W czwartkowym spotkaniu z Czechami w Szanghaju, którego stawką był awans do czołowej szóstki, długo podtrzymywał szanse zespołu na zwycięstwo. Grając 32 minuty uzyskał 12 punktów i miał 10 asyst. W pierwszej fazie spotkania imponował podaniami. Najładniejsze było to z trzeciej kwarty, gdy zwiódł czeskich obrońców markując wejście pod kosz, a następnie podał za plecami do Adama Hrycaniuka, który spod samej obręczy swobodnie zdobył dwa punkty. "Biało-Czerwoni" zmniejszyli wówczas prowadzenie rywali do jednego punktu (54:53). W decydującej czwartej kwarcie w pewnym momencie Slaughter niemal w pojedynkę "ciągnął" zespół, zdobywając osiem punktów. Po jego celnym rzucie Polska prowadziła 79:78 na 3.41 min przed ostatnią syreną. Końcówka tego zaciętego, pełnego zwrotów meczu należała jednak do rywali. - Problemem okazały się ostatnie minuty, w których rywale byli skuteczni w ataku. Nie potrafiliśmy się im przeciwstawić. Żadnym pocieszeniem nie jest, że było to dla mnie jedno z lepszych spotkań w turnieju, bo liczy się wygrana. Mieliśmy szansę na piąte zwycięstwo w World Cup, ale ta szansa uciekła. Walczyliśmy, ale nie udało się - ocenił. Slaughter po siedmiu spotkaniach mundialu jest najlepiej podającym polskiego zespołu ze średnią 4,7 asyst (22. miejsce w klasyfikacji), drugim strzelcem - 13,0 pkt, za Adamem Waczyńskim (13,4) i drugim w klasyfikacji efektywności gry - 12,0, za Mateuszem Ponitką (15,6). Przed ostatnim meczem w Chinach pozytywnie ocenia występ reprezentacji Polski. - To jest bardzo ważna, wyjątkowa impreza. Dla nas wszystkich pierwsze mistrzostwa świata, bo reprezentacja Polski długo w nich nie grała. Fakt, że awansowaliśmy do ćwierćfinału wiele znaczy dla polskiej koszykówki. Czy spodziewaliśmy się wejścia do ósemki? Tak, myśleliśmy, że mamy dużą szansę znalezienia się ćwierćfinale. Szczególnie po tak dobrym starcie w Pekinie i trzech wygranych w pierwszej rundzie - przyznał 32-letni koszykarz. W kadrze wyróżnia się nie tylko dryblingiem, asystami i umiejętnością zdobywania punktów. Jest osobą spokojną, cichą, niekonfliktową, oszczędną w słowach. Za najtrudniejsze dla Polaków w chińskim turnieju uznał spotkania - przegrane - z Argentyną i Hiszpanią. - To bardzo dobre zespoły, z boiskowym doświadczeniem i świetną przeszłością. Mają wielu znakomitych graczy. Stworzyli nam wiele różnych problemów, chociaż Hiszpanii potrafiliśmy się przeciwstawić - czapki z głów przed kolegami za postawę w tym meczu, w którym postraszyliśmy utytułowanego rywala - zaznaczył Slaughter, który w reprezentacji rozegrał 64 mecze i zdobył 674 punkty i jak podkreślił nadal chce grać dla Polski. - To dla mnie niezwykle cenne doświadczenie. Dalej będę z drużyną - zaznaczył. Anthony Darrel Slaughter Jr (stąd skrót imienia) pochodzi ze stanu Kentucky. Urodził się w Louisville, dorastał w miasteczku Shelbyville. Koszykówki nauczyła go starsza siostra Toni, ale największy talent w rodzinie miała młodsza, Antonita, czołowa zawodniczka uniwersyteckiego zespołu Louisville, która była bliska angażu w lidze WNBA. W sobotę w Pekinie Polacy zagrają o siódme miejsce w turnieju z reprezentacją USA. - To będzie intrygujący mecz, szczególnie dla mnie. Wychowałem się w Stanach Zjednoczonych, więc ciekawie będzie zagrać przeciwko reprezentacji rodzinnego kraju - zauważył. W karierze klubowej "Antka", jak nazywany jest w kadrze, nastąpiła latem zmiana. Z ASVEL Villeurbanne przenosi się do hiszpańskiego Betisu Sewilla. Tym samym polska kolonia w lidze na Półwyspie Iberyjskim powiększy się, bo grają tam także koledzy z reprezentacji Adam Waczyński (Unicaja Malaga), Aleksander Balcerowski (Herbalife Gran Canaria) i Tomasz Gielo (Iberostar Teneryfa), który nie mógł przygotowywać się do mundialu ze względu na przedłużającą się rehabilitację po operacji kolana. - Fajnie będzie zagrać w lidze ACB, jednej z najsilniejszych w Europie, i spotykać od czasu do czasu kolegów z kadry. W ekipie Sewilli mam być liderem. To dla mnie nowe wyzwanie. Zobaczymy, jak daleko zajdziemy w rozgrywkach i co osiągniemy - zakończył. Z Pekinu - Marek Cegliński