W inauguracyjnej serii "Biało-Czerwoni" wygrali w sobotę z Wenezuelą 80:69, a gospodarze pokonali Wybrzeże Kości Słoniowej 70:55. Z reprezentacją Chin polscy koszykarze mają ostatnio raczej pozytywne skojarzenia. W końcu to gwiazdor ekipy gospodarzy Yi Jianlian podczas ceremonii w Pekinie wylosował Polskę do eliminacyjnej grupy C, w której podopieczni trenera Taylora rozpoczynali swój marsz na tegoroczny mundial. Wcześniej, w 2012 roku, ten 31-letni obecnie środkowy był w Polsce z przygotowującą się do igrzysk w Pekinie chińską reprezentacją, która w Katowicach spotkała się z drużyną "Biało-Czerwonych" prowadzoną przez Słoweńca Alesa Pipana. Pierwszy mecz goście wygrali 73:72, a Yi - już wówczas po pięciu latach spędzonych w NBA w takich klubach jak Milwaukee Bucks, New Jersey Nets, Washington Wizards i Dallas Mavericks - był najlepszym zawodnikiem spotkania, uzyskując 22 pkt i 10 zbiórek. Nazajutrz amerykański trener Bob Donewald jr dał mu odpocząć, a Polacy wygrali 81:79. - Pamiętam tamten pobyt w Katowicach, ale Polacy mają dziś niemal zupełnie nowy team. Bardzo groźny, inteligentny na boisku, mający w składzie młodych zawodników, grających zespołowo i z wielką energią. Musimy wyjść na spotkanie z nimi bardzo skoncentrowani - powiedział Ji tuż po zakończeniu niedzielnego treningu. Inny lider Chińczyków, 25-letni rozgrywający Guo Ailun, który w Katowicach stawiał pierwsze kroki w seniorskiej kadrze, dwa lata wcześniej rywalizował z Mateuszem Ponitką o tytuł króla strzelców mistrzostw świata do lat 17 w Hamburgu. Chińczyk wygrał wtedy ten pojedynek, ale to Polak cieszył się ze srebrnego medalu drużyny i swojego wyboru do pierwszej piątki turnieju. Yi Jianlian i Guo Ailun byli najlepszymi strzelcami ekipy gospodarzy w wygranym 70:55 spotkaniu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, zdobywając odpowiednio 19 (także 8 zbiórek) i 17 (9 asyst) punktów. Tylko w pierwszej połowie Chińczycy, osłabieni na kilka dni przed rozpoczęciem turnieju kontuzją Zhou Penga, mieli problemy z drużyną z Afryki. Do przerwy był remis 29:29. W drugiej części zespół trenera Li Nana nie miał już problemów z odniesieniem zwycięstwa, mimo że w całym spotkaniu trafił jedynie jeden rzut za trzy punkty z dziesięciu oddanych. Ciekawe, że pierwsze spotkanie na mistrzostwach świata obydwa te zespoły rozegrały podczas 10. czempionatu w Hiszpanii, a sędziował je polski arbiter Wiesław Zych. 9 lipca 1986 roku w Maladze Chiny wygrały 84:72. - To była bardzo energetyczna koszykówka - radosna i dynamiczna, popisy zawodników żywiołowo reagujących na wydarzenia na boisku. Od tego czasu myśl szkoleniowa poszła bardzo do przodu - przypomniał znakomity arbiter. Dziś siłą stawiających na obronę Chińczyków jest gra podkoszowa. Trzej gracze Yi Jianlian, Zhou Qi (także z przeszłością w NBA) i Wang Zhelin (wybrany w drafcie do amerykańskiej ligi) mają po 212 cm wzrostu. Zazwyczaj na parkiecie przebywa równocześnie dwóch z tercetu gigantów. Chińczycy tylko raz zakwalifikowali się do czołowej ósemki MŚ - w Toronto w 1994 roku. Takie same lokaty zajmowali na igrzyskach olimpijskich w Atenach (2004) i u siebie, w Pekinie (2008). Ich trener, 44-letni Li Nan, w okresie kariery zawodniczej uczestniczył w czterech ostatnich igrzyskach i chciałby z zespołem przynajmniej powtórzyć wynik z Pekinu. Na drodze do tego celu staje teraz reprezentacja biało-czerwonych. - Każdy mecz traktujemy jako kluczowy dla nas. Polska to bardzo silny zespół. Przygotowujemy się do spotkania z nią z najwyższą starannością, bo nasi poniedziałkowi rywale prezentują wyższy poziom niż Wybrzeże Kości Słoniowej - przyznał selekcjoner Chińczyków. Spotkanie Chiny - Polska rozpocznie się w poniedziałek o godz. 14.00 czasu polskiego. Z Pekinu - Marek Cegliński