Na łamach dziennika wydawanego w Watykanie były włoski piłkarz, szef stowarzyszenia byłych zawodników Damiano Tommasi z wielkim uznaniem i podziwem ocenia grę niemieckiej reprezentacji. Podkreśla, że "mentalności zwycięzcy nie buduje się w kilka tygodni". Wyraża zadowolenie, że wygrała drużyna, dająca najlepszy przykład gry zespołowej, w której dostrzec można "stały ruch wszystkich elementów", każdego ze swoimi indywidualnymi cechami. "Gwiazdy tak, ale w służbie wszystkich" - tak Tommasi podsumowuje podopiecznych Joachima Loewa, którzy w decydującym meczu pokonali Argentyńczyków 1-0. Niemcy zdaniem autora właśnie to pokazali podczas brazylijskich mistrzostw. Następnie były włoski piłkarz pisze, że "musiał wygrać czynnik M", to znaczy: "Messi przeciwko Muellerowi lub argentyński lider zespołu Javier Mascherano przeciwko Mannschaft, czyli drużynie niemieckiej". "Może też być czynnik M. jak Mario, Mario Goetze: autor wspaniałego gola" - dodaje autor komentarza. Lecz przede wszystkim na stadionie Maracana w Rio de Janeiro zwyciężył czynnik M pojmowany jako merytokracja, czyli system, w którym pozycje uzależnione są od kompetencji. "Finał naprawdę przyniósł zwycięstwo tego, kto najbardziej zasługiwał na puchar" - konstatuje Damiano Tommasi. Watykański dziennik zamieścił również wywiad z byłym słynnym piłkarzem Sandro Mazzolą, który nie kryje rozczarowania Messim. "Niewątpliwie jest to wielki piłkarz, ma niezwykłą technikę i szaloną szybkość zagrywki, ale jasne jest, że nie wytrzymuje napięcia towarzyszącego pewnym meczom" - zauważa rozmówca watykańskiej gazety. W jego opinii były to "mistrzostwa dogrywek", co jest znakiem wielkiej równowagi drużyn i tego, że brakuje naprawdę wielkich mistrzów. I były to także, uważa Mazzolla, "mistrzostwa bramkarzy", na czele z Niemcem Manuelem Neuerem.