Trener sędziował mecze, czyli trudne początki mistrzostw Kiedy 84 lata temu rozgrywano pierwszy mundial, organizatorzy musieli wykazać się ogromną determinacją, aby impreza w ogóle doszła do skutku. Gospodarzem pierwszych mistrzostw był Urugwaj, co dla reprezentacji europejskich krajów oznaczało dwumiesięczną wyprawę statkiem. Na dodatek cały świat pogrążał się w wielkim kryzysie. Mimo tego, mundial udało się przeprowadzić, a finałowe spotkanie, w którym główni faworyci - gospodarze pokonali Argentynę 4-2, oglądało 93 tys. widzów. Największą porażką okazało się sędziowanie. Wiele mówi już sam fakt, że jednym z sędziów był... trener biorącej udział w turnieju reprezentacji Boliwii. Zresztą było o nim głośno, gdy podyktował trzy rzuty karne w meczu Argentyny z Meksykiem. To jednak nic w porównaniu do największego skandalu turnieju. Gdy Argentyna prowadziła z Francją 1-0, a "Trójkolorowi" mieli dobrą okazję do wyrównania, Brazylijczyk Almeida Rego zakończył mecz, choć do końca było jeszcze sześć minut! Afera była jednak zbyt gruba i do akcji wkroczyli kibice. Sędzia musiał wznowić grę, ale drugiej takiej okazji Francuzi już nie mieli. Ten sam arbiter nie popisał się też podczas meczu Urugwaj - Jugosławia, gdy nie zauważył, że gospodarze strzelili gola po podaniu od... policjanta stojącego obok murawy. Faszyści bezczelnie wykorzystali futbol W latach 30. XX wieku świat zmierzał ku wielkiej wojnie i polityka położyła się cieniem na kolejnych dwóch turniejach. Italia miała wówczas wspaniały zespół i zdobyła tytuł zarówno u siebie w 1934 roku, jak i cztery lata później we Francji. Porażką było upolitycznienie sportu, czy raczej wykorzystanie go jako nośnika faszyzmu. Podczas mundialu we Włoszech sędziowie pilnowali, aby gospodarze zdobyli mistrzostwo. Z kolei przed finałem w 1938 r. włoski dyktator Benito Mussolini wysłał trenerowi telegram o treści: "Zwycięstwo albo śmierć". Demonstracją faszystowskiej propagandy był występ piłkarzy Włoch w czarnych koszulkach w ćwierćfinałowym starciu z Francją (Czarne Koszule to założona przez Mussoliniego faszystowska organizacja paramilitarna). Kataklizm, jakim była II wojna światowa, sprawił, że kolejne mistrzostwa rozegrano dopiero po dwunastu latach. Mundial w Brazylii miał dwóch wielkich przegranych. Klęskę poniosła Anglia, która nigdy wcześniej nie grała na MŚ, bo w 1928 roku wystąpiła z FIFA. Uznawano ją za najlepszą drużynę świata. Dziennikarz relacjonujący ich przyjazd napisał, że wyglądali, jakby bardziej przyjechali odebrać puchar niż o niego walczyć. W pierwszym meczu Anglia pokonała Chile, ale w drugim sensacyjnie przegrała z amatorami z USA 0-1. Spotkanie przeszło do historii pod hasłem "cud na trawie". To jedna z największych sensacji w historii mistrzostw świata. Anglicy przegrali jeszcze z Hiszpanami 0-1 i nie awansowali do rundy finałowej. Drugim wielkim przegranym była reprezentacja Brazylii. W rundzie finałowej rozgromiła Szwecję 7-1, a później Hiszpanię 6-1, więc do ostatniego meczu z Urugwajem przystępowała w roli murowanego faworyta. Na dodatek dopingowało ją 199 954 fanów! Jakże przejmująca musiała być cisza na Maracanie, gdy Urugwaj odwrócił losy spotkania i wygrał 2-1. Największemu faworytowi nie udało się wygrać także cztery lata później w Szwajcarii. Był nim zespół Węgier, tzw. "Złota Jedenastka", która przez cztery lata nie przegrała żadnego z 32 meczów. Węgrzy szli przez turniej jak burza. Finał z Republiką Federalną Niemiec wydawał się tylko formalnością, bo przecież rozbili Niemców w fazie grupowej 8-3. Wystarczyło osiem minut meczu o złoto, aby Węgrzy strzelili dwa gole, ale mimo tego przegrali! Sensacja stała się faktem. Niemcy po raz pierwszy w historii sięgnęli po Puchar Świata.