Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) wybrała niemiecką technologię firmy GoalControl-4D. System wykorzystuje 14 kamer - siedem na każdą bramkę. Spełnił wszystkie wymagania FIFA w lutym 2013 roku podczas testów na stadionach w Duesseldorfie i Gelsenkirchen. Jeśli piłka przekroczy linię, sędzia w ciągu sekundy otrzymuje odpowiedni sygnał, który odczytuje na zegarku. GoalControl-4D wykorzystano w Pucharze Konfederacji, który odbył się w Brazylii w 2013 roku. Prezydent FIFA Joseph Blatter opowiedział się za wprowadzeniem technologii goal-line po mundialu w 2010 roku. Wówczas podczas meczu Anglii z Niemcami Frank Lampard zdobył gola, którego sędzia niesłusznie nie uznał. W telewizyjnych powtórkach było widać wyraźnie, że po odbiciu od poprzeczki piłka uderzyła o ziemię za linią, po czym wypadła z bramki. Dwa lata później na stadionie w Doniecku los "zrekompensował" Anglikom tę pomyłkę. Podczas meczu fazy grupowej Euro 2012 prawidłową bramkę strzelili ekipie "Trzech Lwów" Ukraińcy, ale arbitrzy gola nie uznali. Anglia wygrała to spotkanie 1-0. Technologia goal-line jest z punktu widzenia wielu kibiców rozwiązaniem absolutnie koniecznym, ale w innych środowiskach wywołuje kontrowersje. Jej największym przeciwnikiem jest prezydent Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) Michel Platini. Francuz uważa, że pomyłki sędziowskie są częścią tego sportu, a w ramach kompromisu wprowadził na Stary Kontynent tzw. sędziów bramkowych, którzy obserwują tylko to, co dzieje się w polu karnym. Problemem z tego typu systemem są też koszty. Za instalację GoalControl-4D każdy stadion musi zapłacić ok. 200 tysięcy euro, a obsługa kosztuje kolejne trzy tysiące za każdy mecz, przy czym zaproponowane przez Niemców rozwiązania należą do najtańszych. Niedawno przeciwko wprowadzeniu goal-line na niemieckie boiska opowiedziała się większość klubów ekstraklasy i 2. Bundesligi. Wcześniej zaakceptowały ją z kolei drużyny angielskiej Premier League, gdzie technologia będzie obowiązywać od sezonu 2014/15.